wtorek, 30 czerwca 2015

Od Nathaniel'a CD Leny

Przez chwilet patrzyłem na nią kalkulując jej słowa. Czyżby to mogło zadziałać? Jak bardzo by ułatwiło nam robotę? Tyle, że był jeden problem. Sąmioliony różnych zapachów
-Ale jaki zapach? Jest wiele
-No..- przerwała. Wyglądała jakby gorączkowo nad czymś myślała. Może próbowała mi to jakoś mądrze przekazać, albo nie miała pojęcia jaki to może być zapach w końcu chyba zdecydowała- nie wiem
-I ja ci mam niby pozwolić umrzeć? Zabrałaś się za rozwiązanie problemu to kusisz to dokończyć. Nie pozwolę ci zginąć. Mam nadzieję, że w końcu to do ciebie dotrze

<Lena?>

Od Nathaniel'a CD Isabel

Lekko się spiołem. Naprawdę nie lubię brać kogoś ze sobą na zwiad
-Tak pójdziemy- pwiedziałem kontynuując masaż. Tylko temu bo już obiecałem. Raczej nie będzie więcej razy. Potrafię kimś pokierować, ale i rak wolę iść sam. Moje słowa najwyraźniej ją ucieszyły bo się rozluźniła
-W końcu- mruknęła. Kontynuowałem masaż przez jakiś czas potem się odsunął em
-I jak?- spytałem

<Isabel?>

Od Leny c.d Nathaniel'a

- Czy ty nie rozumiesz... nie da się mi pomóc... i tak nie będzie żądnego zamieszania o to że mnie nie ma. Możesz coś powiedzieć na przykład że jakiś mutant mnie zabił... że nie dałam rady. Ale proszę pozwól mi umrzeć... do niczego, nikomu nie jestem potrzebna. A wiem że chętnie byś mi wbił kołek w serce... więc wytłumacz dlaczego mi umrzeć nie pozwoliłeś ? - Głowa mnie niesamowicie bolała. Każdy dźwięk słyszałam głośniej i to mi przeszkadzało. Nathaniel mnie nie rozumiał, nie był w tej samej sytuacji co ja... też by się chciał zabić na moim miejscu. - Nathanielu zajmij się sobą i pozwól mi umrzeć... nie potrzebuję pomocy... ja potrzebuję kogoś kto mi nie przeszkodzi umrzeć... po za tym w podziemiach nafaszerowali mnie jakiś dziwnym napojem... z zamyśleniem że pomoże... a mnie tylko to daje więcej czasu... jakiś mutant mnie ugryzł nawet nie wiem kiedy... chwila nie uwagi wystarczyła by się do mnie skradł i ugryzł, w podziemiach nie raz widziałam brata jak patrzy na to co się za mną dzieje... ale ojca czy matki nigdy. Jedyne dwie osoby co widziałam to Arona i Kamile lekarkę... więc aż tak już w tedy było ze mną źle, a wypuścili mnie tylko dla tego że przemiana będzie już za niedługo i nie mogli się narazić na takie niebezpieczeństwo jak mutant.
- Al...- uciszyłam go wzrokiem
- Nathaniel pozwól mi odejść - powiedziałam i wstałam. Prawie co umarłam kilka minut temu a miałam tę cholerną siłę. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie staruszkę... była szybka... inna... czyżby miała zostać mutantem ? nie ona była inna z powodu tego... co się unosi w powietrzu. Otworzyłam oczy
- Wiem jak można pozbyć się większości mutantów - powiedziałam. - Wyślij kogoś do pod ziemi i przyślij z jakimiś zapachem
- Po co ?
- Rozpyl... wiele mutantów straci siłę
- Niby dlaczego ?
- Bo tak mówię, posłuchaj moich ostatnich słów i je wykonaj ! - krzyknęłam. Patrzyłam teraz na jego twarz... - Z tego co słyszeliśmy coś wybuchło i się rozpyliło to zaczęło dodawać sił i zmieniać... pamiętasz ? - zrobiłam wdech i wydech - tak więc gdy ten zapach zanieczyści inny zaczną tracić siły a ci co żyją tylko z tego umrą... - po za tym ja się dowiem czy się zmieniam czy to tylko efekt uboczny tego cholernego powietrza dopowiedziałam w głowie ```

Nathaniel ?

Od Isabel CD Nathaniel'a

Tym mnie zaskoczył. Było to takie miłe i delikatnie. Tak jakby nie w jego stylu. Gdy jest ze mną staje się taki delikatny i troski. W obecności innych ma kamienną twarz i tak jakby nie miał uczuć, co mu kiedyś powiedziałam. Teraz tak jakby odsłonił zasłonę specjalnie dla mnie. Mruczę gdy mnie masuje.
- Pójdziemy jutro na zwiad razem jak dziś się nam nie udało - pytam odprężenia

<Nathaniel?>

Od Nathaniel'a CD Isabel

Uśmkechnąłem się lekko
-Aż tak źle?
-Nawet gorzej. Nigdy więcej z nim nie idę- oświadczyła
-Zobaczymy- właściwie to spodziewałe się, że Dylan coś zwali, ale nie sądziłem, że będzie aż tak źle
-Nje wkurzaj mnie
-Nie zamierzam- przybliżyłem się i ukląkłem zaczynając masować jej plecy

<Isabel?>

Od Nathaniel'a CD Leny

Kolejny raz mnie zaskakuje. Zawsze wydawało mi się inaczej. Podszedłem i dotknąłem jej czoła. Nie miała gorączki, ale nie wierzyłem by mówiła prawdę. Chociaż.... jeśli naprawdę ją coś dorwało...
-Lena. Tym razem naprawdę mnie posłuchaj
-Przecież cię słucham
-Nie. To nie musi tak wyglądać. Jestem pewbien, że da się coś zrobić. To się nie może tak skończyć. Pomogę ci

<Lena?>

Od Hilary CD Raven'a

Udałam, że spoglądam na zegarek, którego nie miałam.
- Dwa dni i osiem godzin - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - Tyle chyba powinno ci wystarczyć?
- Tak - przetarł oczy - Byłaś tu cały ten czas?
- Nie miałam nic lepszego do roboty - zaczęłam przyglądać się swoim paznokciom - A zresztą, wyglądasz słodko gdy śpisz - powiedziałam z udawaną słodyczą.
- Mamy coś do jedzenia? - spytał.
- Mam kilka pigułek - rzuciłam mu dwie. Odrazu je połknął. Po chwili wstał.
- Wracam do Siedziby - oznajmiłam - Idziesz ze mną?

Dziewięć, odpuść :)

<Raven?>

Od Dylan'a CD Hilary

Spojrzałem na dziewczyne. Nie spodziewałem się jej tutaj. Może i jestem upierdliwy, ale tym razem do był przypadek
-Nie mogłem zasnąć- powiedziałem szczerze
-I przez to musisz mnie śledzić?- spytała nadal zła na mnie
-Nie śledzę cię. No nie teraz. Po prostu tak jakoś przez przypadek
-Jasne
-A co ty ru robisz?- spałem. Przez chwilę nie dopowiadała
-Nie mogłam spać- powiedziała cicho. Zaśmiałem się cicho
-Czyli nie tylko ja nie mogę spać bez przytulanki- uśmiechnąłem się koniec z powaźnym tonem. W końcu jestem zawsze tym idiotą nie mogę być zbyt powaźny

<Hilary?>


Od Dylan'a CD Corinne

Spojrzałem na mebel. Wcześniej go nie było co zaczęło, że ktoś tu był, ale jak? To było niemoźliwe. Co prawda byliamy w dwóch różnych częściach budynku, ale było tak cicho. Przecież jakikolwiek znak byśmy wyczuli. Podszedłem do krzesła. Dokładnie je badając. Nie znalazłem nic podejrzanego. Więc na nim usiadłem Coriine patrzyła na to przerażona
-Raczej bezpieczna. Ja znalazłem jedynie to- wyciągnąłem tasak. Było na nim trochę krwi. Raczej był niedawno używany- to co robimy idziemy za tą krwią?- spytałem
-Nie wiem czy to dobry pomysł- dziewczyna podeszła
-A mamy jakiś inny?- sptałem
-Jeszcze ten....- poczułem jak moje ciało traci grunt pod nogami. Nie zdołałem się niczego złapać. Wpadłem w ciemność. Obijałem się, a potem wleciałemw coś w rodzaju zjeżdzalni. Nic nke widziałem, ale czułem. Śmierdziało niemiłosiernie dk tego było jakoś ślisko... próbowałem jakoś zwolnić, ale nie potrafiłem. Wyladłem i wylądowałem na jakimś twardym aczkolwiek kruchym stosie. Spróbowałem się podnieść, ale od razu poczułem jakiś ciężar. Przugniotło mnie znów. Poczułem włosy w ustach.
-Nie wiedziałem, że tak szybko przechodzimy do następnych kroków- uśmiechnąłem się. Tak naprawdę wcale nie było mi do śmiechu.
-Gdzie jesteśmy?- dziewczyna się podnisoła ja zresztą też nadal była an moich kolanach. Dotknąłem podłoża tyle, że to nie było zwykle podłoże... to były kości. Stos kości. Przełknąłem gulę w gardle
-Nie mam pojęcia, ale musimy się z tąd wydostać- powiedziałem i wstałem zaraz za dziewczyną widziałem jej przerażenie- spokojnie. Wszystko będzie dobrze zobaczysz... - próbowałem ją uslokoić

<Corinne?>

Od Isabel CD Nathaniel'a

Jęczę słysząc jego głos i chowam głowę w poduszkę.
- Zamknij się albo wybiję ci wszystkie zęby – jęczę w poduszkę
- Oj ktoś tu nie ma dziś humorku – drażni się ze mną
- Proszę cię, dość – kwilę
- Co się stało ? - siada na łóżku, a ja lekko odsłaniam głowę tak by na niego spojrzeć
- Boli mnie głowa od Dylan'a. Nie pasuje mi jego poczucie humoru..... dostał z liścia – mówię cicho

<Nathaniel?>

Od Leny c.d Nathaniela

- Masz swoje problemy... Nathaniel zmieniam się muszę umrzeć rozumiesz... inaczej ktoś z was mnie zabije. Będzie lepiej jak sama to zrobię  -  zrozumiałam co mi się starali przekazać kiedy wybierałam kierunek. Piekło jest na ziemi wiec trzeba iść tam gdzie jest ziemia bo ziemia jest w piekle. Może trudno to zrozumieć.. ale ważne że ja to zrozumiałam
 - Muszę wrócić na wschód - powiedziałam a z moich oczu płynęły łzy.  Nathaniel nie miał nic do gadania... mszę umrzeć i tak  by minie zabili
- Czy ty mnie słuchasz ? - zapytał
- Szczerze - pokonał głową  - Nie... nie słucham myślę o czymś innym... ale możesz powtórzyć posłucham... zawsze lubiłam słuchać w w szczególności ciebie  - wymusiłam uśmiech

Nathaniel ?

Od Nathaniel'a CD Isabel

Przetarłem oczy. Nie dość, że mutanty były same w sobie niebezpieczne to jeszcze teraz zaczęły się łączyć w grupki. Dodatkowo podziemia żądały postępów. Co my mieliśmy? Nic. Oczywiście byłemvtak genialny, że wysłałem wszystkich w teren. Więc to ja musiałem odprowadzić Lene. Oczywiście marudziła, że poradzi soboe sama itd. Ale wolałem nie mieć jej na sumieniu. Droga minęła spokojnie. Szliśmy tak, by nie spotkać zbyt wiele. Potem sam ruszyłem na polowanie. Wróciłem gdzieś wieczorem. Nawet nie miałem czasu wrócić do siebie od razu było spotkanie z strategami na trmat tego co mi powiedziała Lena. Dopiero potem mogłem pozwolić sobie na chwilę dla siebie. Nie widziałem nigdzie Isabel, więc poszedłem do jej pokoju. Zapukał em cicho
-Jestem zajęta- powiedziała. Olałem to i wszedłem podniosła na mnke wzrok, leżała an łóżku
-Fajne zajęcie- usmeichnąłem się lekko

<Isabel?>

Od Nathaniel'a CD Leny

Patrzyłem na nią w szoku. Nagle się obudziła i zaczęła krzyczeć i nas wygania
-Lena spokojnie. Jesteś w szoku...
-Zostawcie mnie w spokoju- skinąłem na wszystkich by wyszli. Po chwili zostaliśmy sami
-Dlaczego?- spytałem nke owijając w bawełnę
-Zostaw mnie!- krzuknęła po raz kolejny. Na jej twarzy pokawiły się łzy. Nigdy sobie nie radziłem w takich momentach
-Nie zostawię cię- powiedziałem głosem nie zostawiającym możliwości sprzeciwu- nie w takim stanie. Nie gdy nie wiem co się  z tobą dziej

<Lena?>

Od Hilary CD Dylan'a

Dobranoc... łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
Po wyjściu Dylana zagrzebałam się pod moim jedynym (za to grubym) kocem próbując zasnąć, jednak wcale mi to nie wychodziło. Przez kilka godzin leżałam bezsennie, gdy zdecydowałam się wstać i przewietrzyć. Wyszłam na ciemny korytarz i stanęłam pod klapą na dach. Rozejrzałam się wokół. Wszyscy spali, było cicho. Weszłam po drabince i z trudem uniosłam klapę. W końcu jednak mi się to udało i stałam na dachu, podziwiając widok.
Wokół było ciemno, a jedyne światło pochodziło od tysiąca gwiazd nade mną. Podeszłam do barierki i oparłam się o nią, zamykając oczy. Zimny, nocny wiatr przyjemnie rozwiewał mi włosy. Nagle usłyszałam zgrzyt klapy. Odwróciłam się gwałtownie, dostrzegając sylwetkę znajomej mi osoby, której towarzystwa miałam już po uszy.
- Co tu robisz? - spytałam gniewnie.

<Dylan?>

Od Raven'a CD Hilary

- Jasne - rzuciłem, ale mimo wszystko drgnąłem kiedy tylko dotknęła zadrapania. Nie piekło aż tak bardzo. Po prostu rzadko ktoś się do mnie zbliża. Z precyzyjnych ruchów dziewczyny wywnioskowałem, że wie co robi.
- Dzięki - powiedziałem gdy się odsunęła.
- Spoko. A teraz spać - zarządziła.
Bez słowa podniosłem się z miejsca i wyszedłem z kuchni. Już wcześniej znalazłem sobie taki przytulny, ciasny pokoik. Teraz po prostu usiadłem w jedynym niezagraconym kącie pomieszczenia. Zasnąłem prawie natychmiast...

* * * *
Obudziłem się. Nie wiem ile czasu mięło. W tym pokoju nie było okien.
- Wyspałeś się? - dopiero teraz zauważyłem Hilary. Dziewczyna przyglądała mi się chłodno ze środka pokoju. Niechętnie skinąłem.
- Ile czasu minęło? - spytałem

<Hilary?>

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Od Isabel CD Nathankel'a

Westchnęłam ciężko. I tak nie mam wybór. Popatrzałam na niego z wyrzutami. Dotknęłam jego policzka i dałam mu całusa.
- Dobrze... Ale chcę cię w nocy w łóżeczku. Uwielbiam z tobą spać.
- Postaram się - obiecał. Widziałam ze był jakiś taki troszkę poddenerwowany.
- Postaraj się. Przyjmij ją u siebie w pokoju bo nie wypada byście gdzieś się włuczyli omawiając ważne sprawy. A i zjedz coś - powiedziałam uśmiechając się i kradnąc jeszcze jeden owiec. Wyszłam gryzac owoc którego nazwy nie znałam i minęła dziewczynę która weszła do środka. Pomaszerowałam z psiakami do pokoju po broń i ruszyłam razem z nim na zwiad. Dwaj zwiadowcy...mhym...
Już na samym początku zaczął denerwować mnie swoją niewyparzoną buzią i gadkami na podryw. Kwzałam mu się zamknąć ale to na nic. Po.kilku godzinach urzerania się z nim nie wytrzymałam i dostał z mocnegi liścia. Gdy wróciłam do siedziby głowa mi po prostu pękała. Ileż można gadać! Boziu.ja chyba sie nie nadaje do takiego czegoś. Padłam na łóżko nawet nie ściągając butów. Zarkryłam głowę poduszką by nikogo nie słyszeć.

<Nathaniel?>

Od Leny c.d Nathaniela

Czułam że coś albo ktoś stara się mi pomóc. Ale ja nie chciałam pomocy. Czy oni nie rozumieją, nie zauważyli że sama się podciełam i że sama wszystko zrobiłam.
Dlaczego sama nie mogę decydować o sobie ! Dlaczego się dałam tu zaciągnąć !  Ale na szczęście nie udawało im się . Widziałam białe plamki.  Przybliżały się.  Nagle z kilku zrobiła się jedna ale było w niej coś dziwnego... w bieli pokazała się czerwień.  Nagle zrobiło się gorąco. Usłyszałam kogoś głos
- Niestety... idź... - słyszałam urywki. Wyciągnęłam rękę do otchłani.
- Piekło - usłyszałam i ruszyła w jego kierunku. Umieram... zamknęłam oczy i weszłam chciałam wejść do otchłani kiedy rozległ się głos
"Żyjemy po to żeby umrzeć" " ale skoro piekło jest na ziemi... czy w piekle jest ziemia ? "
- Nie będziesz mi tu mentał !- krzyknęłam i weszłam do otchłani.
Na początku było nic, ale po chwili wzrok mi wrócił i zobaczyłam Nathaniela.
-  NIE ! NIE! NIE ! Wracam... nie mogę. Muszę umrzeć ! Czy to takie trudne do zrozumienia ?! -zaczęłam snuć plan w głowie. Po chwili zobaczyłam innych... za dużo osób. A jak się zmienię w jednego z mutantów ? Nie pomyśleli że zabiłam się żeby im ułatwić życie ?
- Idźcie ! - krzyknęłam . Wszyscy się zdziwili że mogę mówić po tym że prawie umarłam. Teraz musiałam się dowiedzieć o co chodziło o to że piekło jest na ziemi... czyżbym miała się wrócić i bym nie żyła ? Muszę przez to jeszcze raz przechodzić.. tylko dlatego że zachciało się być bohaterem.  Trzeba było ratować innych !
Wojowników, zwiadowców a nie mnie... nie po to żebym jeszcze raz musiała to przeżywać

Nathaniel ?

I tak się zabije !

Od Nathaniel'a CD Leny

Poszedłem do siebie. Coś nie tak było z Leną. Poszedłem w poszukiwaniu Isabel. Poprosiłem ją o jakieś zioła. Tylko to chyba mogło pomóc. Poszedłem do Leny chciałem jeszcze raz spróbować z nią porozmawiać. Nie wiem czemu jakoś miałem złe przeczucia. Powi otworzyłem drzwi
-Lena może jed...- przerwałem gdy ją ujrzałem. W pierwszej chwili mnie całkowicie zatkało w drugiej byłem już przy niej. Krew była chyba wszędzie. Zawołałem ludzi z frakcji. Po chwili było tu 5 osób. Wszyscy przystawali przerażeni. Pp chwili jednka przechodzili do działania. Szybko jednka przechodzili do działania. Przenieśliśmy ją na stół. Najpierw była akcja zatkania krwotoku
-Ma zbyt mało krwi. Już po niej- ktoś powiedział. Serce na chwilę mi stanęło. Musiałem działać
-Przetłoczymy jej moją krew- mówiłem spokojnie. Jedyne czego tu brakowało to nerwy
-Ale...
-Mam 0-
-Niech będzie, ale nie ma pewności, że to się uda
-Do roboty- powiedziałem. Tak też się stało. Dwoe godziny później siedziałem trzymając ją za rękę- Lena błagam cię nie rób tego. Nie umieraj. Twoja frakcja cię potrzebuje. Śwoat cię potrzebuje- przed oczami miałem wszystkke sceny z naszego dzieciństwa. Była jedyną lsobau, która się mnke nie bała. Może nawet rozumiała. Zawsze mówione było, że ona coś osiągnie. Nie może teraz zginąć. Nie może. Nie w taki sposób. Nie zgadzam się. Poczułem ręce Isabel. Objęła mnie. Cieszyło mnie, że tu jest. To wiele dla mnie znaczyło. Ale najważniejsze było by Lena przeżyła. Jeśli ona zginie to nawet nje chcę o tym myśleć- nie umieraj- szepnąłem

<Lena?>

Od Nathaniel'a CD Isabel

-Nie jest z podziemi. Jest jedną z osób którym udało się przetrwać na powierzchni- powiedziałem spokojnej. Posłałem Isabel krzepiące spojrzenie. Potem jednak zwróciłem się do Leny
-Okey-powiedziała nadal patrząc na Isabel- to może porozmawiamy gdzieś indziej- w końcu skierowała wzrok na mnie
-Możesz chwilkę poczekać?- spytałem
-Wiesz, że to ważne
-Tak. Chwileczkę- westchnęła i wyszła. Zwróciłem się do Isabel- nie mogę dziś iść. Pójdziesz z Dylanem- popatrzyła na mnke z wyrzutem
-Obiecałeś
-To naprawdę ważne. Lena bez powodu by u nie przychodziła musimy podjąć parę decyzji
-Kim ona jest?
-Przywódczynią wschodu

<Isabel?>

Od Leny c.d Nathaniela

Nie odpowiedziałam na jego pytanie.  Ponieważ sama nie wiedziałam... źle znoszę samotność... w szczególności że nikt nawet pod ziemią ze mną nie chce rozmawiać... nie mówiłam o tym nikomu... ale coś ze mną się dzieje. Musiałam zobaczyć Nathaniela tylko żeby się w ogóle do mnie odezwał... pamiętam że jeszcze przed chorobą się zaczęło. Po za tym chyba zaczęłam widzieć duchy... różne zapachy czuję... widzę też jakoś wyraźniej. Chyba zmieniam się... pewnie zamiast wschodu bym poszła gdzieś w las... już i tak jest ze mną źle. Wróciłam do Nathaniela.
- Dzięki - powiedziałam.  Może tego nie widział ale z oczu zaczęły mi lecieć łzy. Nie dziękowałam za pokój tylko za rozmowę.  Musiałam z tond się wydostać... nie mogłam narazić ich na nic... muszę się zabić za nim zmienię się.  Nie umiałam skupić się na Nathanielu... nie wiedziałam czy wyszedł ale chyba tak bo nie miałam go na widoku.  Miałam dwie wersje pierwsza skoczyć z okna... druga zabić się jakaś bronią... i ostateczna dać się zjeść mutantom.  Nathaniela nie było w pobliżum. Złapałam się za głowę i zaczęłam płakać.  Nie wiem czy to mutacja czy efekt działania tego "lekarstwa". Czuje że to to pierwsze więc przyszłam tu się pożegnać... pewnie wszyscy by nawet o mnie nie pomyśleli ha nie zauważyli mojego zniknięcia. Kilka osób ważniejszych ode mnie zginęło...czemu ja bym miała nie zginąć ? Nie jestem ważna... ważni są  wojownicy,  zwiadowcy, stratedzy itp. Ci co walczą a nie poddają. Początek może był wspaniało muślny ale na tym koniec. Będę patrzeć na nich z piekła. Będę siedziała i cierpiała...ale broniła. Miałam oczy pełne łez.
- Zostawiam was w dobrej wierze i tak nic nie robiłam... - szepnęłam i wyciągnęłam nowy nóż... i podciełam żyłe.  Położyłam i czekałam aż się wykrwawie.  Chciałam żeby to nie wyglądało na samobójstwo... kiedyś mnie znajdą... chyba że nie pomyślą o mnie i będę leżała tak... widzę krew pełno krwi biała poduszka robi się czerwona. Słyszę kroki.  Robimy mi się zimno w rogu pokoju zauważam ducha, zjawe... albo jakaś osobę która lubi patrzeć na cierpienie.  Przypominam sobie staruszkę... " pokładamy wielkie ręce w ciebie i innych "
- Chyba w innych - powiedziałam i położyłam nuż na podłodze.  Kroki, ktoś chodzi za drzwiami po korytarzu. Nie chce alby chodził.. pilnował na rozkaz Nathaniela. Chce być sama... całe życie tak wyglądało wiec i koniec też ma taki być. W piekle moim towarzyszem będzie diabeł i demony. Oni są tacy jak ja... zawsze nie są idealni.  Kiedyś zginą . Ponieważarmia niebieska ich zabije.  Już anioły mają większą moc niż demony. Moja pierwsza śmierć będzie szybka druga wieczna. Moje włosy nasiakły krwią. Jak zasne będę mniej cierpiała. Zamknęłam oczy i zasnęłam.  Jak człowiek nie ma snu ma ciemność przed oczami... ja mam biel która przechodzi w czerwień.  Słyszę wszystko.  Kroki są coraz głośniejsze... skrzywienie podłogi czuje dalej zimno... czekam na śmierć.

Nathaniel ?

Od Corinne CD Dylan'a

Postanowiłam zdobyć się na odwagę i choć na chwilę spojrzeć mu prosto w oczy. Niepewnie skierowałam wzrok na jego twarz, ale gdy nasze spojrzenia się spotkały, od razu odwróciłam głowę. Kontakt wzrokowy nigdy nie był moją mocną stroną i śmiem twierdzić, że nie zostanie. Moje dziwactwa komplikują czasem życie... Poprawka: zawsze komplikują życie.
Kiwnęłam głową prawie niezauważalnie. Zacisnęłam usta w cienką kreskę. Kolejna szansa na jakąkolwiek znajomość została oficjalnie zmarnowana. Ruszyłam ze zwieszoną głową w stronę, z której przyszliśmy. Obok wejścia znajdowały się betonowe schody. Większość stopni, jeśli tak można je nazwać, była wykruszona lub w jakiś sposób zniszczona. Nie zważając na nic, chwyciłam pewnej nóż w dłoni i wspięłam się na piętro.
Na górze nie było prawie nic. Kilka przewróconych mebli, z tuzin wybitych okien. Najdziwniejsze jednak był zaschnięty czerwony ślad, który chował się za ścianą. Ruszyłam za nimi pełna ciekawości, zawziętości, ale i strachu. Co tam będzie? Skarby czy może martwi ludzie. Im bliżej byłam zakrętu z czyjejś krwi, czułam coraz to większy odór rozkładającego się ciała. A raczej ciał, bo zapach był na prawdę mocny. Dotarłam do zaciemnionej części korytarza, gdzie ślady ginęły w ciemności. Nie poszłam dalej. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić, co mogło mnie tam spotkać. Zawróciłam powoli idąc ku oknom. Ostatecznie jednak stanęłam na szczycie schodów i wgapiłam w beton na dole. Stałam tam tak po prostu, jakbym nagle dostała paraliżu.
- Dylan - wyszeptałam imię chłopaka, które miało być pytaniem.
Odpowiedziała mi cisza. Rzuciłam ostatnie spojrzenie w stronę korytarza. Za Chiny bym tam nie poszła sama, bez lepszej broni i bez światła. A może zawrócić... Rozejrzałam się dookoła. Coś było w ścianie. Dziwny kwadrat, w którym cała nasza czwórka mogłaby się zmieścić, oczywiście czołgając się. Wyróżniał się na tle szarości ciemną obwódką. Podbiegłam do niego energicznie, upadając przy ścianie na kolana. Zbadałam go najpierw wzrokiem, potem wodziłam palcami po, jak się okazało, zagłębieniu naokoło kształtu. Postanowiłam zostawić "to coś" w spokoju. Nie wiem czy minęło 10 minut, ale czułam, że nie mogę zostać tu dłużej.
Cofnęłam się do schodów na klęczkach, potem się podniosłam ciężko. Zbiegłam po nich z chrupotem szkła pod podeszwami butów. Na parterze wróciłam się w stronę wyjścia, cały czas pozostając czujna. W każdej chwili coś lub ktoś mógł mnie zaatakować, a wtedy miałabym nikłe szanse.
Oparłam się o pozostałości futryny. Wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze kilka minut temu stałam pod ogromną szybą. Teraz stało tam krzesło. Krzesło. Poczułam dreszcze na plecach. To raczej nie był żart Dylan'a, bo skąd tu jakiekolwiek drewniany mebel, który jest nietknięty?
Chwilę potem pojawił się chłopak. Spuściłam spojrzenie na swoje zgięte kolana. Czekałam, aż stanie obok i zacznie rozmowę.
- Znalazłaś coś? - zapytał cicho.
- Krew na podłodze, która znikała w mroku korytarza i dziwny kwadrat, który na pewno miał czemuś służyć - wtedy mnie olśniło. A jeśli było tam jakieś przejście do bazy? Może to był tunel, na którego końcu znajdowało się pomieszczenie, w którym dało się przeżyć? - I to - kiwnęłam głową w stronę mebla, który nadal tkwił osamotniony.

<Dylan?>

Od Isabel CD Nathaniel'a

Rozciągam się na łóżku i otulam kołdrą. Z zamkniętymi oczami tykam miejsce obok. Otwieram oczy i przeczesuję cały pokój wzrokiem. Nie ma go. Opadam ciężko na łóżko. Czemu nie mogę mieć go tylko dla siebie? Tak byłoby o wiele łatwiej. Wstaję trochę obolała po wczorajszych przeżyciach i idę pod zimny prysznic. Wyszłam i przebrałam się już w swoim pokoju. Zwierzaki poszły kręcić się po siedzibie, a ja wzięłam wczorajsze jedzenie i wróciłam do chłopaka pokoju. Trochę się na niego naczekałam ale gdy już wszedł uśmiech pojawił mi się na twarzy. Rzuciłam mu owoc.
- Dziś idę z tobą na zwiad. Obiecałeś – uśmiechnęłam się szeroko- Będę mogła iść z tobą zanieść raporty do podziemi? Bardzo chcę zobaczyć jak one wyglądają....- przerwałam bo do pokoju naglę wpadła ładna wysoka blondynka, a za nią dwa moje pupilki podeszły do mnie machając ogonami.
- Nie znam cię, nigdy nie widziałam cię w podziemiach – skierowała się bezpośrednio do mnie mierząc mnie wzrokiem. Popatrzałam przestraszona na Nathaniel'a.

<Nathaniel?>

Od Nathaniel'a CD Leny

Nie wiem co ją tak stresowało. Było parę spojrzeń, których zbytnio nie rozumeim, ale kto się tym przejmuje?
-Tak mam- powiedziałem i zaprowadziłem ją do wolnego pokoju. No nie było tu zbyt czysto. Nikt zbytnio tu nie zagląda- lepszych lumsusów nie mogę ci zapewnić powiedziałem. Przyniosłem jej jeszcze kołdrę i poduszkę.
-Dzięki- piwiedziała i usiadła na łóżku
-Wszystko w porzadku?- spytałem. Nie taką ją zapamiętałem. Co prawda.powierzchnia zmienia wszystkich, ale i tak

<Lena?>

Od Leny c.d Nathaniel'a

-Co to to nie... choć bym miała nocą iść musze... tam być
- Ale nie możesz... chcesz umrzeć ?
- Nathaniel nie mogę... nikt tu mnie nie chce jestem niemile widziana w ogóle na zachodzie... zresztą nawet nie wiem co się dzieje na wschodzie - powiedziałam ale nie mogłam się rozgrywać... jak najszybciej musiałam znaleźć się na wschodzie.
- Do zobaczenia - odwróciła się. Ale za nadgarstek złapał mnie Nathaniel
- U ciebie już jest ciemno, zostajesz... po za tym dopóki jesteś na zachodzie i masz mnie słuchać - powiedział trochę głośniej i pociągnął... wystraszyłam się. Kiedy doszliśmy na miejsce... ppoczułam złowrogie spojrzenie na sobie.
- Nathaniel... masz może jakieś miejsce gdzie będę bardziej sama. Potrafię o siebie zadbać - chłopak spojrzał na mnie jedną z tych swoich min... pamiętam ją z dzieciństwa

Nathaniel  ?

Od Hilary CD Raven'a

- Gdybyś był wypoczęty, to nie miałbyś tej szramy - stwierdziłam - Znajdź sobie jakąś dziuplę do spania, a ja w tym czasie poszukam apteczki.
Oboje weszliśmy na parter. Raven skręcił w lewo do jakiegoś pokoju, a ja w prawo - do pomieszczenia, które chyba było schowkiem. Gdy nic tam nie znalazłam, poszłam do łazienki, teraz na wpół zarośniętej przez chwasty. Prawie ucieszyłam się na ich widok... jak zdołały się tu rozrosnąć? Rozejrzałam się uważniej. Na jednej z zakurzonych półek znalazłam wodę utlenioną i waciki. Na razie powinno wystarczyć. Wyszłam z powrotem na korytarz. Już miałam wejść do pokoju wybranego przez chłopaka, gdy kątem oka zauważyłam go siedzącego na taborecie w kuchni. Podeszłam bliżej.
- Raven? - spytałam - Wszystko w porządku?
- Tak... - odparł, znów ziewając - Znalazłaś?
- Tak. Nie ruszaj się, to zrobię to bezboleśnie.

<Raven?>

Od Nathaniel'a CD Isabel

W końcu udało jej się ściągnąć moje spodnie. Moje ręce błądziły po jej ciele powoli wsuwając się w spodnie. Potem jednym ruchem je zdjąłem od razu wraz z majtkami. Potem wszysto potoczyło się samo.
~~
Obudziłem się pierwszy. Pierwsze promienie słoneczne właśnie wpadły do pomieszczenia. Uśmiechnąłem sie lekko patrząc na nią. Leżała przytulona do mnie. Wyglądała uroczo. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że powinienem być na spotkaniu. Wstałem szybko i zacząłem zbierać swoje rzeczy. Szybko je nakładając. Wyglądało to średnio, ale było. Spojrzałem jeszcze raz na Isabel. Niewaźne jak bardzo bym chciał nie mogłem zostać. Przybrał em zwyczajny dla siebie kamienny wyraz twarzy i wyszedłem.

<Isabel?>

Od Nathaniel'a CD Leny

Uniosłem brew
-Jakto?- zapytałem
-Zachorowałam tak, że musieli mnie zabrać do podziemi- było aż tak źle? Normalnie by jej nke zabrali do podziemi
-Zawsze z tobą problemy- mruknął em przypomijając sobje szkolenie i życie w podziemiach
-Chyba z tobą- powiedziała oburzona
-Przecież mnie lubisz- wspomniałem. Chociaż jak pamiętam zawsze mieliśmy z sobą problemy. No może nie zawsze. Czasami było nawet fajnie. Była jedną z niewielu osób, które wogule się do mnie odzywały
-Zazynam tego żałować
-Już za puźno- spojrzałem na słońce niewiele zostało do zachodu- nie zdążysz już dojść na wschód. Przenocujesz na zachodzie

<Lena?>

Od Dylan'a CD Hilary

Uśmiechnąłem się zadowolony.
-Prowadź przyjaciółko- skłoniłem się. Dziewczyna westchnęła, ale tego nie skomentowała. Ruszyliśmy do jej pokoju. Rozmawjaliśmy trochę. Nie spotkaliśmy więcej mutantów.
-Jesteśmy możesz sobie iść- powiedziała i otworzyła drzwi
-Jakbyś czegoś potrzebowała to wiesz gdzoe mnie znaleźć
-Jasne
-Dobranoc- powiedziałem i ruszyłem do siebie

<Hilary?>

Od Isabel CD Nathaniel'a

On mnie kocha. Na prawdę to powiedział! Gdybym nie była teraz pochłonienta rozkoszą to bym skała że szczęścia. Wiję się pod jego dotykiem. Jest taki delikatny i czuły. Piesci moje piersi, a rękami trzyma moje biodra nie pozwalając mi za bardzo się kręcić. Ręce miałam wplątane w jego włosy co chwilę ciągnąć za nie. Nogi zawiesiłam na jego biodrach i zaczęłam zjeżdżać nimi w dół by ściągnąć mu spodnie. Tym razem on się ze mnie śmieje. No co on miał wolne ręce, a ja próbuję zrobić to nogami. Rozdrażniona nacieram mocniej na gumkę spodmi. Czuję jak się uśmiecha nie przerywając kontaktu z moją skóra.

<Nathaniel?>

Od Dylan'a CD Corinne

Patrzyłem na nią zastanawiając się co odpowiedzieć. Ona za to patrzyła gdzieś za mnie. Próbowałem coś wyczytać z jej oczu, ale nie potrafiłem.
-Dlaczego miałbym się cię bać? Na ulivach latają mutazty, wszystko jest skażone. Na każdym kroku mogę zginąć. Dlaczego miałbym bać się akurat ciebie?- spytałem. Nadal na mnienje spojrzeła. Nierozumiałem jej posunięć, ale to nie znaczyło, że się jej boje. Chyba. Trochę dziwnie czułem się w jej obecności. Tak jakbym jej przeszkadzał zamiast pomagać. Dość dziwnie. Cisza się przedłużała. Nie dostałem odpowiedzi, więc przestałem na nią czekać- szybciej sprawdzimy budynek jeśli się rozdzielimy. Jeśli nic się nie stanie spotkamy się przed wejściem za 10 minut. Zgoda?

<Corinne?>

Od Leny

Każdy dzień był dla mnie przeszkodą.  Najgorsze z tego wszystkiego że zachorowałam... musiałam wrócić do podziemi.  Wszyscy mówili że umrę ale jakiś człowiek podał mi jakiś płyn i wyzdrowiałam. Wyszłam, nie wyglądało lepiej... chyba. Światło nareszcie mogło myskać moją skórę. Poszłam przed siebie. Z tego co słyszałam prawie nikt nie umarł... kiedy tak szłam sama nie zauważyłam jak przeszłam na zachód.  Szłam dalej.  I dziwo nie było żadnych mutantów za tow powietrzu unosiła się jakaś dziwna woń.  Nagle zobaczyłam Nathaniela. Nie umiem powiedzieć tego ale naprawdę tęskniłam za tym idiotą.
- Witam... co tu robisz ? - zapytał
- Właśnie wróciłam z podziemi i się polubiłam
- Co robiłaś w podziemiach ?
- Szczerze... to umierałam

Nathaniela

Od Nathaniel'a CD Isabel

Lekko mnie tym zaskoczyła. Ostatnio takie coś słyszałem gdy miałem z 4 lata. Przez całe życie staram się od tego jak najbardziej oderwać. Od słabości. Każde większe uczucie jest słabością, a jednak teraz odpowiedziałem
-Ja cię też- najgorsze było to, że to była prawda. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Pocałował em ją jeszcze raz wszystkie myśli zniknęły. Liczyło się tylko tu i teraz. Moje ręce na początku były na jej plecach potem przesunął em je wyżej i zacząłem siłować się z jej staniki em co widocznie ją rozbawiło. Przygryzłem lekko jej wargę. W końcu odpiąłem jej stanik. Wylądował gdzieś na ziem. Podniosłem Isabel z łatwością i wylądowaliśmy na łóżku. Moje pocałunki zaczęły z chodzić coraz niżej po jej ciele

<Isabel?>

niedziela, 28 czerwca 2015

Od Isabel CD Nathaniel'a

Zarzuciłam mu ręce na ramiona i zaplotłam za głową. Przyciągnęłam go do siebie, jego ręce słodko i delikatnie pieściły moją skórę pod koszulką. Powoli zjeżdżam niżej do jego szyi. Obsypuję pocałunki jego bicepsy, szyje i umięśnioną klatkę piersiową. Boziu jaki to cudowny widok. Robię mu malinkę na szyi. Słyszę jak wydobywa się z jego gardła jęk zniecierpliwienia. Podnoszę głowę i wpajam się w jego zachłanne usta. Pewnie bez żadnego wahania pogłębiamy pocałunek. Jęcze spragniona w jego usta i sciagam koszulkę ułatwiając mu dostęp do mojego ciała.
- Kocham cię - wyszeptałam w jego usta.

<Nathaniel?>

Od Nathaniel'a CD Isabel

W pierwszej chwili lekko mnie zmroziło. Nie miałem pojęcia co robić. Jej usta delikatnie muskały moje. W drugiej chwili jednak dałem się ponieść. Przejąłem inicjatywę. Przyciągnąłem ją do siebie pogłębiając pocałunek. Włożyłem jej rękę pod bluzkę drugą zatopiłem w jej włosach. Zdjęła mi koszulę i położyła rękę na moim torsie. Potem nagle się odsunęła
-Już nie dostane kary?- spytała słodkim głośnikiem. Przez chwilę jej słowa do mnie noe docierały.
-Nie wiem. Średnio się starasz- dostałem za to uderzenke w ramię
-Jesteś podły
-Może troszkę- uśmiechnął em się i ttm razem delikatnie ją pocałował em

<Isabel?>

Od Hilary CD Dylan'a

- Nie wiem jak ty, ale ja idę zaszyć się w jakimś odosobnionym kącie - skierowałam się do wyjścia - Bez przyjaciół.
- Przyjaciele mogą się przydać - ruszył za mną - Szczególnie wtedy, gdy zaatakuje cię mutant.
- Nie martw się o mnie - odpowiedziałam - Umiem o siebie zadbać.
- No nie daj się prosić - zajęczał jak mały dzieciak - Przyjaźń zobowiązuje.
- Czy to źle, że chcę mieć trochę prywatności?
- Tylko cię odprowadzę - powiedział poważnym tonem - Upewnię się, że jesteś bezpieczna i sobie pójdę. Zgoda?
- Zgoda, skoro tak ci na tym zależy - dałam za wygraną.

<Dylan?>

Od Isabel CD Nathaniel'a

Uśmiecham się szeroko. Mhym... Będzie pysznie.
- Dajesz mi całkowicie wolną rękę? - pytam z szatańskim uśmiechem
- Tak - odpowiada. Bardzo powoli podchodzę do niego kręcąc biodrami. Widzę, że mierzy mnie wzrokiem. Z wielkim zadowoleniem kładę rękę na jego policzku gładząc kciukiem. Przygryzam lekko dolną wargę patrząc mu w oczy. Zaczynam na początku delikatnie muskać jego usta swoimi. Powoli coraz pewniej badając grunt.

<Nathaniel?>

Od Raven'a CD Jessici

- Nie jesteś warta lepszych tekstów - rzuciłem - A teraz musisz mi wybaczyć, ale idę znaleźć nocleg.
Odwróciłem się od niej i pomaszerowałem ulicą. Chociaż nie... Powlekłem się jest odpowiednim słowem. Naprawdę potrzebowałem snu. Śmierć również by pomogła. Tak zasnąć żeby się już nie obudzić...
Nagle zza zakrętu wyszły dwie dziewczyny. Przyjrzałem im się uważnie. Nie były ludźmi. Znowu mnie znaleźli. Zatrzymałem się i czekałem aż mnie zobaczą. Przez chwilę rozważałem kuszącą propozycję, żeby po prostu osunąć się na kolana i czekać na swój koniec. Niestety duma nie pozwoli mi odejść bez walki, więc dobyłem noża chociaż nie chciałem walczyć. Byłem taki zmęczony... Za sobą usłyszałem tamtą dziewczynę. Może wbije mi nóż w plecy i zakończy moje nic nie warte życie? Byłoby miło zginąć z ręki człowieka, a nie mutanta...

<Jessica?>

Od Corinne CD Dylan'a

- Jeśli mam być szczera - zaczęłam piorunując go wzrokiem - właśnie na takiego wyglądasz - uśmiechnęłam się złośliwie. - Bez urazy, ale to nie czas na flirty, komplementy i kłamstwa.
Rozejrzałam się szybko. Chciałam mówić dalej, ale nie wiedziałam co. Chłopak miał zagadkowy wyraz twarzy. Przez jego głowę mogły przebiec dziwaczne myśli, o których raczej nikt nie powinien wiedzieć.
- Chodź - ruszyłam na drugi koniec pomieszczenia.
Co chwila ściskałam nóż w dłoni i spoglądałam na Dylan'a, który nie wyglądał na zaniepokojonego. Wyobraziłam sobie swój wyraz twarzy, jak idiotyczny musiał być. Potrząsnęłam głową wypędzając tą myśl. Czym ja się w zasadzie przejmowałam? I tak prędzej czy później zastygnę w bezruchu, nie zdolna do niczego.
- Wszystko okay? - zapytał chłopak z tyłu.
- Powinieneś przejmować się sobą - odparłam kopiąc kamienie w kąt.
Zatrzymałam się przed ogromnym oknem. Było brudne od kurzu i czerwone od krwi, ale mimo to nadal było dosyć przejrzyste. Wpatrywałam się w krajobraz za szkłem. Soczysta zieleń, błękit nieba przebijający się przez warstwę szarych chmur. To było za piękne, aby prawdziwe.
Odwróciłam głowę w stronę Dylan'a. Lustrował mnie wzrokiem, stojąc kilka metrów ode mnie. Wyglądał na nieco zagubionego w całej sytuacji. W sumie... Ja też nie ogarniałam wszystkiego tak, jak każdy mógł sobie pomyśleć. Miałam ochotę usiąść w kącie i milczeć, wpatrzona z wyraźnym zdziwieniem w chłopaka. W swym życiu spotkałam tylko kilka osób, które postanowiły w jakikolwiek sposób mnie poznać, chociażby moje imię. Inni ignorowali mnie całkowicie, bo co ja mogłam? Siedziałam zawsze cicho, więc zaprzyjaźnienie się graniczyło z cudem. Nie mówiąc o czymś, co mogło odmienić mój żywot. Jeśli zajrzałabym w swą przeszłość, znalazlabym wiele sytuacji, w których moja siostra próbowała zapoznać mnie ze swoją "przyjaciółką", czy chłopakiem. Kończyło się zawsze tak samo - uciekałam do swego świata, czyli pokoju na piętrze.
- Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że się mnie boisz - wyszeptałam, ale od razu tego pożałowałam. Mój "głos wewnętrzny" podpowiada mi złe rzeczy.
Odwróciłam się do niego twarzą i zaczęłam wpatrywać w punkt za jego lewym ramieniem. Nie wiedziałam co robić. Zadanie, jakie sobie narzuciłam, było proste - sprawdzenie budynku. Jednakże, gdy mam powiedzieć czy zrobić publicznie lub przy jednej osobie, której nie znam, wszystko wydawało się być krępujące. Wydawało się być... Było, a przynajmniej dla mnie.

< Dylan? >

Od Corinne CD Tobias'a

Tobias, Tobias, Tobias... Jakbym już kiedyś słyszałam to imię. Deja vu to może nie było, ale cała ta sytuacja i tak była dziwna.
- Wątpię, żebyśmy zobaczyli się jeszcze raz - mruknęłam odchylając głowę w tył. - Byłoby mi miło, gdybyś przyszedł na mój pogrzeb. Corinne. Corinne Shybell.
Spojrzał na mnie przez ramię. Zlustrował wzrokiem powoli, ale ja sobie nic z tego nie robiłam. Rzuciłam mu dziwaczne spojrzenie. Zasalutowałam na pożegnanie do chłopaka. Odszedł w milczeniu oglądając kolejne witryny sklepów. Odprowadzałam go wzrokiem. Inne dziewczyny pewnie zerwałyby się na równe nogi i pobiegły do niego, bo bałyby się zostać same. Inne, ale nie ja. Samotność nigdy nie była mi obca, przyzwyczaiłam się do niej. Aż dziw bierze, że nie zaczęłam gadać do siebie... Wstałam z ławki, zabrałam torbę, do której wcześniej wpakowałam pudełko ze starymi trampkami. Niczym nie wzruszona, ruszyłam, tym razem pieszo, w przeciwną stronę. Nie odwracałam się. Wtopiłam wzrok w sklepy na końcu ogromnego korytarza.

Trzy czwarte centrum, jak się okazało, było albo zniszczone, albo w sklepach nie było nic ciekawego. Postanowiłam więc ulotnić się z budynku. Przemierzałam kolejne ulice, idąc środkiem drogi. Wyobrażałam sobie to miejsce, które kiedyś można było nazwać ogromnym miastem. W nocy w każdym z biurowców pracowali ludzie. Wszyscy przechodni byli osaczeni kolorowymi reklamami i hałasem. Hałasem, który wymarł razem z samochodami i ludźmi. Hałasem, który może już nie wrócić.
Co chwila widziałam coraz to nowsze drogowskazy, które głosiły zakazy i nakazy na jezdni. Życie tutaj musiało być trudne. Ciągłe korki, miliony znaków, a każdy nie może być obcy. A skoro i duże miasto, to i zabójstwa. Mogę się założyć, że co dzień ktoś ginął, ale to nie zmienia faktu, że metropolia teraz jest jeszcze niebezpieczniejsza. Mamy nikłe szanse na to, by Ziemia ponownie stała się ''rajem'', bo czy można pokonać wszystkie potwory, jakie stworzyli naukowcy?
- A jeśli zrobili to celowo? - pomyślałam na głos. Chyba zaczęłam wariować...
Zatrzymałam się przy rondzie, a raczej na nim. Stanęłam na jego środku, który stanowił trawnik, dosyć zniszczony. Zadarłam głowę w górę, by przyjrzeć się drapaczom chmur. Były imponująco niebezpieczne. Z każdej strony, właśnie w tej chwili, mógł prosto na mnie się zwalić. Wtedy nikt by nie przyszedł na mój pogrzeb... Mimo ryzyka, wpatrywałam się w coraz to kolejne ''dachy miasta''.

< Tobias? >

Od Raven'a CD Hilary

- Nie wracam do Siedziby - stwierdziłem - Nienawidzę tej zabitej dechami dziury.
- I dlatego planujesz popełnić samobójstwo?
- Tak może będzie lepiej - odwróciłem się od niej. W jednym ma rację. Zaraz się ściemni. Nie ma czasu na zbędne pogaduszki. Zmusiłem się, żeby odejść szybkim krokiem. Za sobą usłyszałem kroki dziewczyny.
- Tak na marginesie... Nie uważam, że nie potrzebuję snu. Po prostu od kilku dni nie znalazłem na tyle bezpiecznej kryjówki - dodałem na swoją obronę. Powiedziałbym to wcześniej, ale jak się okazało mój umysł pracował z opóźnieniem. Sporym opóźnieniem. W końcu mój wzrok padł na opuszczony budynek. Wszystkie ściany i dach, kilka okien i prawie nie zniszczone drzwi. Może w końcu dopisze mi szczęście?
- Co sądzisz o tym budynku? - spytałem
- Hmmm... To stary, opuszczony i na wpół rozwalony dom.
- Właśnie. Jest we względnie dobrym stanie. Sprawdzę tylko czy nie ma w nim innych mieszkańców i prawdopodobnie spędzę tam noc.
Ostrożnie przekroczyłem próg domu. Cisza. Nic się nie rusza, nic mnie nie atakuje. Posunąłem się dalej wzdłuż ściany i zajrzałem do czegoś, co kiedyś było kuchnią. Pusto. Zajrzałem jeszcze do innych pokoi, ale one także okazały się bezpieczne. Sprawdziłem piętro, ale tam też niczego nie znalazłem. Została piwnica. Położyłem już dłoń na klamce, gdy nagle po drugiej stronie usłyszałem kroki.
- Ktoś tam jest - szepnąłem do Hilary. Skoncentrowałem się na tym co będzie mnie czekać za chwilę. Musiałem zamrugać kilka razy, żeby odzyskać ostrość widzenia. A potem nacisnąłem klamkę. Wewnątrz panował pół mrok. Mimo to dostrzegłem w kącie jakąś skuloną istotę. Zacisnąłem palce na nożu. To coś, czymkolwiek to było odwróciło się w naszą stronę. Teraz wyraźnie widziałem olbrzymich rozmiarów szczura. Uderzył w ziemię ogonem. Bardziej przypominało to uderzenie bicza. Odetchnąłem głęboko, a potem skoczyłem na szczura. Żegnaj świecie, przeleciało mi przez myśl. Mutant odskoczył i zaatakował. Ciąłem nożem na oślep. Chyba trafiłem w oko, bo szczur wydał z siebie zduszony pisk i odsunął się. Z pustego oczodołu wypływała krew barwiąc mu pysk na czerwono. Oblizałem spierzchnięte wargi i znowu zaatakowałem. Tym razem trafiłem prosto w serce. Zanim przekręciłem ostrze ostatecznie zabijając mutanta wielki szczur zdążył zostawić mi na policzku długie zadrapanie. A potem wyszarpnąłem nóż. Krew poplamiła mi bluzę. Zakląłem.
- Czysto - powiedziałem odwracając się do Hilary - Zmęczony czy nie bić się potrafię... - ziewnąłem.

<Hilary?>

sobota, 27 czerwca 2015

Od Hilary CD Raven'a

- Mógłbyś - przytaknęłam nieznajomemu - Ale ja spytałam pierwsza.
Przetarł twarz dłońmi, zanim odpowiedział.
- Raven Silence. Wojownik na Zachodzie. Ty?
- Hilary Denkman. Wysłanniczka, również z Zachodu.
Podszedł bliżej. Wyglądał tak, jakby nie spał od wielu dni.
- W jakiej sprawie? - syknął nieprzyjemnym tonem.
- Wybrałam się na spacer - odpowiedziałam oschłym tonem - Powinieneś wrócić do Siedziby. Odpocząć, doprowadzić się do porządku. I radziłabym ci się tam udać jak najszybciej. Niedługo się ściemni.
- Nie sądzę... - chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
- Gucio mnie obchodzi, co sądzisz. Niewyspany wojownik, to nie wojownik tylko ofiara. Nie dam wystawić się na niebezpieczeństwo, bo ktoś sądzi, że sen jest mu niepotrzebny. Zresztą, wyglądasz jak Zombie. Ktoś mógł cię poprostu zastrzelić.

<Raven?>

Od Nathaniel'a CD Isabel

Gapiłem się na nią niepewny czy mam się tłumaczyć czy dać jej ochrzan czy przeprosić czy ją przytulić (na co miałem największą ochotę) czy może zaśmiać sie z jej informacji na temat polowaniam. Chwila na wybieranie odpowiedniej opcji tak trochę mi się kończyła. Westchnąłem więc i oparłem się o krzesło wygodniej
-Powinienem dać ci ochrzan i jakaś karę za złamanie mojego polecenia- podniosłem się- ochrzan mi się nie uda bo czuję się trochę winny, ale nie wymagaj ode mnie, że będę brał kogoś ze sobą w teren. Wystarczy, że sam ryzykuje skupił bym się na chronieniu kogoś, a nie na misji. Ale mogę Ci z czystym sumieniem dać karę, ale możesz tego uniknąć. Zrób coś bym zmienił zdanie na tenat kary- powiedziałem z lekkim uśmiechem. .

<Isabel?>

Od Isabel CD Nathaniel'a

Jak wróciłam spotkałam wściekłych chłopaków którzy mi powiedzieli że Nathaniel wrócił i chce mnie widzieć. Odetchnęłam z ulgą i niemal biegiem ruszyłam do jego pokoju. Był oficjalny... a czego ja się mogłam spodziewać ? Wyszłam z bazy gdy on sobie poszedł. Naprężyłam ramiona i zaczęłam mówić neutralnym tonem.
- Dlatego, że byłam tu sama. Byłam na ciebie wściekła i czuję się jak pies w klatce. Dlatego, że ruszyłeś SAM na jakąś niewyobrażalnie niebezpieczną misję i mi o tym nie powiedziałeś. Udałeś, że jest to zwykła misa. Nie wróciłeś na noc, a ja tak k...a nie mogłam tu na ciebie czekać bo zapadłabym się w poduszkę i przepłakała całą noc. Wróciłeś poszarpany i cały poobijany. Nie wiem gdzie spałeś i czy w ogóle spałeś. K...a nie rozumiesz, że się o ciebie martwię i tęsknię ! Zachowujesz się samolubnie. A w ogóle mam dwa pieczone króliki i owoce – ostatnie zdanie wymamrotałam pod nosem.

<Nathaniel?>

Od Dylan'a CD Hilary

Uśmiechnąłem się triumfalnie
-Już taki jestem- mrugnąłem do niej, przewróciła oczami- przyzwyczaisz się
-Nie sądzę- mruknęła
-Ojtam  dasz radę na tym polega przyjaźń
-Nie musisz mówić mi na czym polega przyjaźń
-Dobrze dobrze, nie denerwuj się- podniosłem się- To co robimy?- spytałem radośnie

<Hilary?>

Od Nathaniel'a CD Isabel

Moje zapory nie wytrzymały , mutanty dostały się na dach. Cztery Wise krążyły wokół czekając aż osłabnę. Te zwykłe rzucały się na mnie od razu ginąc. Byłem już dość zmęczony, jednak nadal walczyłem. Wise w końcu się zdecydowały się i zaatakowały. ich ruchy bardzo przypominały uderzenia niejednego dobrego żołnierza. Dwóch udało mi się zabić reszta uciekł przed słońcem. Tak w końcu nastał dzień. Byłem cały poraniony. Durable mi odpuściły. Usiadłem ciężko oddychając. Miałem być na zebraniu w siedzibie, ale i tak na chwilę tam zostałem. Potrzebowałem tego dopiero potem wstałem. Droga powrotna zajęła mi czas do południa głównie dlatego, że unikałem wszystkich zombi. Gdy tylko dotarłem od razu była masa pytań. Na chwilę ich zostawić i już porażka. Westchnąłem i rozdałem rozkazy na pytania gdzie byłem odpowiedziałem zgodnie z prawdą pomijając parę faktów. Przy okazji napłynęła do mnie masa informacji na temat tego co się stało. Dopiero potem mogłem oczyścić rany wyglądało to gorzej niż myślałem byłem dodatkowo nieźle poobijany. Wróciłem do swojego pokoju i posłałem po Isabel. Chyba mieli problem ze znalezieniem jej bo pojawiła się dopiero po godzinie
-Nathaniel...- powiedziała jakby z ulgą chciałem ją przytulić, ale zamiast tego zachowałem kamienną twarz
-Możesz mi wytłumaczyć dlaczego łamiesz moje rozkazy?- spytałem

<Isabel?>

Od Jessici CD Raven'a

Niewyobrażalnie mi się nudziło. Wyszłam z kwatery głównej i ruszyłam w stronę miasta. Wyjęłam ze pasa krótki nóż. Czy to mi wystarczy? Przyjrzałam się mojej "morderczej broni".
- Żałosne - mruknęłam. W końcu jak cały świat. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś toczyło się tu prawdziwe, radosne życie. Ludzie nie musieli użerać się ze stadami zoombie czychającymi za każdym rogiem.
- Taś, taś, taś zoombiaczki - wyszeptałam ironicznie - kto zginie tym razem? Skończycie z moim zasranym życiem?
Tak, chciałam umrzeć. Gdzie później trafię? Obojętnie mi. Mogę się smażyć w piekle, byleby skończyć z tym wcieleniem... Spojrzałam na niebo. Słońce chyliło się ku zachodowi... Nagle przystanęłam. Kilka metrów przede mną szedł jakiś koleś. Oparłam się o latarnię. Najpierw z nim pogadam, później popełnię samobójstwo.
 Kim ty jesteś?! - spytałam.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie - warknął przysłaniając dłonią słońce tak, żeby go nie oślepiało. Głupio teraz wyglądał...
- Kim jestem? Twoim największym koszmarem! - wysyczałam wściekle chwiejnym krokiem podchodząc do mężczyzny. Zaśmiał się sarkaztycznie.
- Tak, a ja Myszką Miki - rzucił z ironią w głosie.
Wywróciłam oczami.
- Lepszych tekstów nie masz?

< Raven?>

Od Isabel CD Nathaniel'a

Gdy przyszłam do siedziby od razu została powiadomienia ze chłopaka nie ma. Pytali się mnie czy był ze mną
Mówili że jeszcze nie wrócił a mieli jakieś spotkanie. Dlatego nie pozwolił mi iść! Na pewno robi coś niewyobrażalnie szalonego i uznał ze ja sobie nie poradzę. Za kogo on mnie ma do jasnej ciasnej! Za delikatnego małego kotka. Że wtedy byłam chora i mnie zaatakowały to nie moja wina. Wściekła rzuciłam jedzenie do pokoju i zostawilam tam zwierzaki. Nie mogę tu zostać sama jak jego nie ma
Idę w.głąb lasu i wchodzę ma wielkiego dęba. Siedzę wysoko na grubej gałęzi i patrzę na gwiazdy. Uspokaja mnie ten widok choć dalej nie mogę nie.myśleć o chłopaku. Jeżeli coś mu się stanie.... Tak bo pan samodzielntly.musi.sam wszystko robić. Chcę mi się wyć bo.tak.się o niego boję. On powinien być tu i wrzeszczeć na mnie że wyszłam a go nie ma. Tęsknię za nim.....

<Nathaniel?>

Od Dylan'a CD Corinne

W pierwszej chwili chciałem sobie pójść i olać to wszystko, ale gdy wypbraziłem sobie, że te dwie drobne dziewczyny mają sobie same radzić z tą, która się przemienia. Westchnął em i ruszyłem za nimi wspinając się na górę. Znalazłem dwie na dworze najwidoczniej czekające nie było Corinne. Pewnie weszła do budynku. Jakby nie było to tutaj raczej ona rządziła, więc wszedłem za nią. Holly i Risai popatrzyły na mnie, ale się nie odezwały no może Holly nadal się śmiała i coś śpiewała, ale to rak jakby się nie  liczy. Wszedłem. Szedłem powoli szukając dziewczyny. W końcu zobaczyłem z boku wydawała się poddenerwowama
-Hej co tak stoisz?- szybki odwrót i prawie mnie zaatakowała
-To ty..
-We własnej osobie. Cgyba nie myślisz, że zostawię was w takim stanie Holly- uskichnąłem się

<Corinne?>

Od Nathaniel'a CD Isabel

Nie sądziłem, że będzie aż tak źle. Mutantów w budynku wcale nie ubywało wręcz przeciwnie. Nie miałem jak się wydostać. Skakać z 3 piętra było ryzykownie zwłaszcza, że pod budynkiem czekały kolejne mutanty. Od paru godzin latam pomiędzy pokojami na przrmian walcząc lub chwile odpoczywając. Robiło się coraz ciemnej. Ostatnia moja nadzieja wyjścia z tąd dzisiaj właśnie uciekała. Spróbowałem ostatni raz dostać się na dół, ale opór ze strony mutantów był zbyt duży. Zrezygnowałem będę musiał tutaj przeczekać noc. Dostałem się na dach budynku. Trochę mi to zajęła dostanie się tam, a potem oczyszczenie terenu i zaryglowanie wszystkich możliwych wejść. Skończyłem po północy. Usiadłem zmęczony całym dniem walki. Moje myśli pobiegły do Isabel zastanawiałem się co może teraz robić. Cały czas słyszałem mutanty temu musiałem cały czas być gotów, ale i tak myślałem jak miło by było z nią być

<Isabel? Będzie będzie xd najpier potęskni, a potem się wkurzy jeszcze bardziej niż powinien :D>

Od Isabel CD Nathaniel'a

Nie powiem wkurzyłam się. Ten buziaka miał mnie udobruchac czy ci? Nie powiem był przyjemny ale nie ma takich ze mną. Nie będę tu siedzieć zamknięta jak pise w klatce. Nie przesadzam bo tak się czuję. Jak pies który nie może wychodzić bo jego pan się o niego troszczy. Koniec z tym, wiem że jak wrócę będę miała przechlapane ale mam to gdzieś bo będę walczyć. Idę do swojego pokoju, biorę nuż,łuk i jakąś torbę. Wychodzę z siedziby mijając obok jakiegoś chłopaka z dziewczyną. Czyli Nathaniel dowie sie o tym że mnie nie ma od razu po powrocie.
Biegam po lesie i ze złością zabijam wszystko co mi się napatoczy. W torbie zdarzyło się już nabierać całkiem dużo owoców i dwa pieczone króliki. Zwierzaki znalazłam jakąś godzinę temu a już dawno jest ciemno. Choć nie.chce mi się wracać to wiem że muszę. Nie mam zamiaru być tym razem uległa. O nie, będę walczyć

<Nathaniel kłótnia?>

Od Raven'a

Siłą woli uniosłem powieki po raz kolejny. Ile to już dni bez snu? Nie wiem... Straciłem rachubę. Teraz póki co jest spokój, ale jak długo to potrwa? Nie wolno mi zasnąć. Za każdym razem mnie odnajdują i znowu muszę uciekać. A teraz? Czy już mi odpuścili? A może tylko czekają na okazję?
Przetarłem oczy i zeskoczyłem z martwego już drzewa. Muszę się czymś zająć, bo inaczej usnę. Kucnąłem i przejrzałem dokładnie zawartość swojego plecaka. Lina, kilka pigułek, butelki - jedna w połowie pusta druga jeszcze pełna wody, kilka noży, kamień do ostrzenia... Marny dobytek. Wyciągnąłem zza paska spodni inny nóż i przyjrzałem mu się uważnie. Mógłby być czystszy i ostrzejszy. Zabrałem się za odpowiednie przygotowanie broni. Kiedy już uznałem, że znowu jest wystarczająco przygotowana schowałem ją znowu. Wstałem. Zarzuciłem sobie plecak na plecy, poprawiłem kaptur który opadł mi na oczy i ziewnąłem. A potem ruszyłem przed siebie. Po drodze starałem się niczego nie przeoczyć. W końcu ciągle mogą gdzieś się tu ukrywać. Szedłem środkiem ulicy cały czas się rozglądając. W pewnym momencie mój wzrok padł na kałużę. Wyglądałem jak zombie. Dzikie spojrzenie przekrwionych oczu, sine worki pod oczami, zmierzwione włosy pod kapturem... Szkoda gadać. Na moment zamknąłem oczy. Tak bardzo piekły... Nie wolno mi się zatrzymać! Otworzyłem je i poszedłem dalej zaciskając palce na nożu. Ogromne, czerwone słońce właśnie chyliło się ku zachodowi.
- Kim ty jesteś?! - usłyszałem gdzieś za sobą.
Odwróciłem się mrużąc oczy. Słońce świeciło mi w twarz, więc widziałem tylko zarys czyjejś sylwetki. Owa postać opierała się o latarnię.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie - warknąłem przysłaniając dłonią słońce tak, żeby mnie nie oślepiało.

<Ktoś? Ktokolwiek?>

Od Nathaniel'a CD Isabel

-Może jutro- powiedziałbym, chodziło tylko o to by nie ze mną nie dzisiaj. Wziąłem sobie zbyt niebezpieczny cel by wziąć ją.
-Ale już ze mną wszystko dobrze
-Jutro pozwolę ci iść obiecuję- uśmiechnąłem się lekko
-Nie chcę tu być sama
-A zwierzaki
-Puściłam je na polowanie, sam nie pozwoliłeś mi wychodzić
-No tak- podrapałem się po głowie, a potem ją przytuliłem- wytrzymasz jeden dzień- cmoknąłem ją w policzek i ruszyłem przed siebie- do wieczoru- powidziełąme i odszedłem

<Isabel?>

piątek, 26 czerwca 2015

Od Isabel CD Nathaniel'a

Siedzę już tak chyba od godziny i nic ani nikt mnie nie widział. Byłam jakby niewidzialna i wcale mi to nie przeszkadzało. Mogłam w spokoju myśleć i być na zewnątrz bezpieczna. Skulona na drzewie czułam się nawet dobrze. Głos Nathaniel'a wyrwał mnie z transu. Myślałam, że jestem niewidzialna, a tu jednak nie. Może jedynie dla niego nie? Może potrafi mnie dojrzeć nawet gdy chcę się schować ?
- Nic nie jest. Po prostu czekam na zwierzaki by wróciły z polowania – staram się mówić jak najbardziej beznamiętnym głosem na jaki mnie stać. Nie wiem jak mi to wyszło.
- Zejdź na dół – prosi a w jego głosie słyszę taką dziwną nutę. Posłusznie schodzę i staję przed nim. I nagle dostrzegam na jego ramieniu całkiem sporą ranę która zaczęła się paprać w ropie. Chwyciłam go za rękę.
- Kiedy się to stało? Czym – niemal warknęłam
- Isabel spokojnie to tylko rana. Czymś zardzewiałym.
- Ty jesteś już do końca kompletnym kretynem. Starasz się nas chronić za wszelką cenę, a sam sobie nie potrafisz pomóc. Przez takie coś co już się paprze możesz nam paść na jakieś głupie zakażenie. - niemal na niego wrzeszczę ciągnąć go do środka.
- Isabel nie mam czasu na takie.....
- Radzę ci się zamknąć i grzecznie usiąść. Dziesięć minut cię nie zbawi. a byłoby krócej gdybyś się nie doprowadził do takiego stanu. Muszę się pozbyć całego tego świństwa. - warczałam. On chyba w ogolę nie znał się na tym co może się stać z zwykłej rany. Usiadł a ja zaczęłam mu to wszystko (mało delikatnie bo zasłużył zaniedbując się) oczyszczać. Gdy wzięłam nóż od razu odskoczył
- Masz tego gule pod skórą. Muszę się tego pozbyć – mówię poirytowana. Rozcinam to i dokładnie czyszczę. Następnie smaruje maścią (którą przyniósł i mi nie powiedział) przeciw bakteryjną i obrzękom. Będzie się szybciej goić. Starannie zabandażowałam w ciszy.
- Mogę iść z tobą na wartę ?

<Nathaniel?>

Od Noronell CD Tobias'a

- Noronell?
Usłyszałam cichy łamliwy głosik, podobny do Tobias'a. Odwróciłam głowę. Tak, to był on. Ujrząłam, że krew mu leci z nosa. Podbiegłam do niego.
- Tobias?! Co jest?
Zapytała trochę przerażona. On patrzył na mnie jak na potwora, którym zresztą byłam. Chłopak dotknął swojej, krwi po czym stracił równowagę. Złapałam go i położyłam podłodzę. To za pewno przez te warty. Jego organizm za pewne jest wykończony.
- Tobias! Obudź się!
Próbowałam go ocudzić, gdyż zemdlał. Nic. Nie chciał otworzyć oczu, a ja przestałam słyszeć bicie jego serca.
- Proszę. Tylko nie umieraj.
Szepnęłam. Wzięłam go na ręce i poleciałam na wieżę strażniczą. Było cięzej, ale za wszelką cenę, dałam rady go tam zanieść. Stał tam Nathaniel. Krzyknęłam do niego, po czym wylądowałam obok.

<Tobias? >

Od Tobias'a CD Noronell

Wróciłem do jaskini, znużony. Kolejne dwa tygodnie wart. Ja chyba kończę. Umrę. Nie dam rady więcej bez snu. Nie ujrzałem nigdzie Noronell.
- Noronell! - Krzyknąłem. Nic. Zacząłem się rozglądać. Na podeście wylądował jakiś mutant. Wyjąłem nóż. Nie... Zaraz. Przecież on ma ubrania Noronell. I rysy twarzy.
- Noronell? - Szepnąłem. Miała niebieską skórę. Co się z nią stało?! Poczułem gorącą ciecz spływającą mi po ustach. Krew. Leciała mi z nosa.

<Noronell? Brak weny :v>

Od Nathaniel'a CD Isabel

Spotkanie z strategami się przeciągnęło. I nic wielkiego z nowego nie wynikło. Lekko to mnie poirytowało, bezsensowna strata czasu jednak zachowałem kamienna twarz. Wyszedłem z sali, większość osób pewnie było już w terenie. Poszedłem do siebie wziąłem uzbrojenie i także miałem zamiar ruszyć. Wyszedłem nawet na zewnątrz gdy coś, a raczej ktoś przykul moją uwagę siedząc na drzewie. Podszedłem ostrożnie w pełny skupieniu. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to Isabel. Wydawała się przygnębiona. Zmartwiło mnie to
-Hej, stało się coś?- spytałem dopiero chyba teraz mnie zauważyła

<Isabel;?>

Od Isabel CD Nathaniel'a

Gdy się obudziłam zaczęło dopiero co świtać. Leżałam sama... Całkiem sama... Nie powiem poczułam uczucie rozczarowania ktore rozeszło się w okolicach serca i w dole brzucha. Ze smutną miną zwlekam się z łóżka. Psiny zaczęły się cieszyć jak szalone. Z resztą jak zwykle. Wyszłam na dwór. Zwierzaki ruszyły na polowanie i obejrzały się za siebie czemu ja nie idę. A nie mogłam no mogłam ale wtedy Nathaniel wpadłby w wściekłość. Usiadlam pod drzewem i patrzałam jak odchodzą. Zawsze chodziłam z Asterem a teraz czuję jakby coś ze mnie wyrwano. Moje psiny poszły same bo ja nie mogłam z nimi iść. Chciało mi się po poprostu płakać. Gdy jestem z nim czuje się o wiele lepiej a gdy teraz siedzę sama bez niego bez psinek czuję się pusta. Chciałam się do kogoś przytulić ale byłam całkiem sama

<Nathaniel?>

Od Noronell CD Tobias'a

Co się ze mną dzieje? Mam skrzydła... te oczy... zmysły... Stop! Spojrzałam przed siebie na świat. Spojrzałam w dół. Teraz świat nie był kolorowy, ale czarno-biały. Potrząsnęłam głową, po czym się za nią złapałam. Chciałam, aby to się nigdy nie stało, chciałabym cofnąć czas. Ponownie wróciłam wzrokiem na krajobraz, po czym zrobiłam krok, gdzie nie było podłoża. Zamknęłam oczy. Albo polecę, albo spadnę. Westchnełam głęboko, po czym zaczęłam lecieć w dół... Po chwili zaczęłam machać skrzydłami. To było wspaniałe doznanie. Czułam się jakoś wolna...
Latałam nad tyloma lasami, polami, miastami, wyszłam nawet po za częśc zachodnią i wschodnią. Wróciłam "do domu". Chłopak już tam był. Strach było mu sie pokazać taka. Co on sobie pomyśli? A jak mnie nie rozpozna? Gdy zaczęłam dochodzić do wodospadu, dostrzagłam, ze moja skora jest niebieska... jak skrzydła...

<Tobias?>

Od Tobais'a CD Noronell

Rozejrzałem się na wieży strażniczej. Nie było widać nic niepokojącego. Chyba, że coś nie tak z moim wzrokiem, co było bardzo możliwe. Przetarłem oczy, chcąc wyostrzyć sobie widok. Nic to nie dało. Usłyszałem, że ktoś podchodzi do mnie od tyłu. Wyciągnąłem nóż i się odwróciłem.
- Zawsze czujny. - Skomentował Nathaniel i wyłonił się z cienia. - Nawet po przespaniu kilkunastu godzin podczas czterech tygodni. Kłaniam się. - Wykonał teatralny ukłon i położył mi dłoń na ramieniu.
- Też się cieszę, że cię widzę Nathanielu. - Prychnąłem i zrzuciłem jego rękę.
- Gdzie jest Noronell? - Spytał. Pokręciłem głową. Po co pyta, skoro i tak mu nie powiem?
- Skąd mam wiedzieć? - Odpowiedziałem pytaniem. Nathaniel pokręcił głową i zaśmiał się. Faktycznie. Bardzo śmieszne, że Noronell nie oddycha, nie bije jej serce.
- Kłamiesz. - Wzruszyłem ramionami. - Może chcesz jeszcze kilka wart dla oczyszczenia umysłu i przypomnienia sobie gdzie jest twoja kochanka? - Spojrzałem na niego krzywo. Chędoż się Nathaniel.
- Chętnie.
- W takim razie jesteśmy umówieni na kolejne dwa tygodnie?
- Tak. - Odpowiedziałem po chwili.

<Noronell?>

*chyba za bardzo Cię lubie tylko dwa tygodnie?  powinien być miesiąc i dodatkowo sprzątanie całej bazy ^^ (dopiska Nathaniel'a)

Od Nathaniel'a CD Isabel

Jej oddech powoli się wyrównywał. W końcu byłem już pewien ,że śpi. Mimo to zostałem jeszcze jakiś czas. Przyjemnie było tak leżeć i mieć ją przy sobie. Nie mogłem jednak pozwolić sobie na zbyt wiele mam obowiązki. Powoli i delikatnie wysunąłem się z jej objęć. Na szczęście się nie obudziła. wyglądała pięknie zresztą jak zwykle. Dokładnie ją otuliłem kołdrą. Potem po cichu wyszedłem z pokoju zabierając buty. Dopiero na korytarzu je ubrałem. Doprowadziłem się do porządku i ruszyłem pewnym krokiem do swojego pokoju. Sprawdziłem ostatnie raporty przy okazji przygotowałem sprawozdanie dla podziemi, a potem rozejrzałem się po siedzibie. Sprawdzając czy wszystko w porządku. Potem patrol, było dość zimno nie przygotowałem się, ale to jakoś specjalnie mi nie przeszkadzało. Radzenie sobie z zimnem i bólem było jedną z rzeczy, których uczyłem się jeszcze w podziemiach. Trochę odpłynąłem myślami do tamtych lat i omal nie zabił mnie mutant. Zareagowałem szybko, ale i tak mnie przeciął jakimś zardzewiałym narzędziem. Oczywiście po chwili już nie żył. Rana nie była głęboka, więc to olałem, wróciłem do patrolu tym razem uważniej

<Isabel?>

Odejście

Ariel Alexis Kaia  La Matterie-Sorel odchodzi.

Od Noronell CD TObias'a

Ta... nie zamień się. Nie wiem jak to działa. Czy mozesz nad tym zapanować, czy nie masz na to wpływu. Chłopak wyszedł z jaskini. Jeśli to ma być ostatni dzień, to żeby mi tam nie zemdlał. Poszłam na samą górę i spojrzałam na horyzont. Od dzisiaj do nie wiem kiedy, moze i na zawsze, nie będę już należeć do siedziby. Teraz, mam swoje własne problemy. Muszę się pozbyć tego wirusa, ale jak? Czułam się świetnia, nawet za dobrze. Czułam się nieśmiertelnie, ale to dla mnie dziwne uczucie. Po chwili zaczęłam mnie boleć głowa. Tak jakby coś mnie w środku rozsadzało i to dosłownie. Złapałam się za głowę i zaczęłam nią machać. Chodziłam w kółko. To nie był zwykły ból... Po jakimś czasie ból odszedł. Poczułam jakby ciążar na plecach. To nie możliwe... miałam niebieskie skrzydła, jak u nietoperza... Nie wiedziałam co się dzieje. Co to był za wirus? Słyszałam teraz każdy szmer, każdego robaka, każdy szum. Spojrzałam w wodę. Miałam do tego czarne i puste oczy... bez tęczówek...

<Tobias?>

Od Isabel CD Nathaniel'a

Podnoszę lekko głowę tak by patrzeć mu w oczy.
- Wiesz że jesteś nieznośny? - pytam się uśmiechając się przy tym. Ten lekko się śmieje. Tak słodko i lekko jakby nigdy nic.
- Wiem - przyznaje się bez wahania. Zaczynam go głaskać po włosach. Przymyka lekko powieki a z jego gardła wydobywa się coś w podobie mruczenia zadowolonego kota. Nachylam sie odrobinę i daję całusa w brodę.
- Miłych snów - mruczę mu przy ustach a następnie wtulam się w niego. Moja ręka nadal płasko spoczywa na jego nagim brzuchu

<Nathaniel?>

Od Tobias'a CD Noronell

Przyciągnąłem jej wargi do swoich. Napierała na mnie bardziej niż kiedyś. Była silniejsza. Przyciągnąłem ją do siebie. Nie czułem bicia jej serca, przyspieszonego niczym moje podczas kontaktu z nią, nie czułem jej oddechu, tego znanego mi rytmu.
- Nie mów tak. - Szepnąłem jej do ucha. Nie chciałem żeby odeszła, lub zmieniła się w mutanta. Nie mogłem teraz zasnąć. Przypomniało mi się, że mam jeszcze ostatnią nocną wartę. - Muszę iść. - Wstałem, a ona chwyciła mnie za rękę.
- Musisz spać. - Poprawiła mnie. Spojrzałem w jej oczy, takie dziwne bez okularów.
- To już ostatnia. Wrócę za kilka godzin. - Ponownie ją pocałowałem i zeskoczyłem z podestu jaskini. - Tylko mi się tu w nic nie zmieniaj! - Rzuciłem przez ramię i uśmiechnąłem się. Dobrze mieć ją znów przy sobie.

<Noronell?>

Od Noronell CD Tobias'a

Gdy tylko znowu mogłam go dotknąć, porozmawiać z ni, usłyszeć jego głos, usłyszeć jego bicie serca (moje serce już przestało bić) od razu zrobiło mi się lepiej. Szczerze? Trochę popłakałam się z radości, ale też i z tego, co teraz będzie. Przytuliłam się do niego.
- Spokojnie. To nie może być mutant. Nie mogę sie w niego zmienić. To coś innego.
Powiedziałam patrząc na jakiś punkt na ścianie, a chłopak oparł brodę na mojej głowie.
- To nie możliwe, zeby to było coś innego.
Powiedział pewnie, jednak łamliwym głosem.
- Nie wiem. Wiele razy im się przyglądąłam. Mam kilka ich cech, ale w porównaniu z nimi nie oddycham, jestem silniejsza, mam wyostrzone zmysły, a moje serce już nie bije.
Powiedziałam także łamliwym głosem. Zacisnęłam pięści, aby już wiecej nie płakać.
- Proszę cię. Uśnij. Ja i tak nie mogę tu zostać, a y jesteś zbyt słaby.
Powiedziałam, po czym wstałam. Pocałowałam go.
- Możliwe, ze to nasze ostatnie spotkanie.
Powiedziałam już ciszej, jednak patrząc mu prosto w oczy. Chciało mi się płakać, ale się powstrzymałam.

<Tobias?>

czwartek, 25 czerwca 2015

Od Nathaniel'a CD Isabel

-Próbujesz mnie szantażować?- spytałem
-Nie. Po prostu nie chcę by coś ci sie stało- powiedziała nadal kresmśląc coś palcem na moim brzuchu
-Nic mi się nie stanie. Zostałem wyszkolony tak by zawsze móc radzić sobie sam. W końcu nje bez powodu zostałem przywódcą. Muszę jak najlepiej radzić sobie w pojedynkę by w grupie także sobie jak najlepiej radzić i wydawać rozkazy takie, które będą najskuteczniejsze
-Ale możesz chodzić z kimś
-Nie zawsze- nie w przypadku gdy wiem ile ryzykuje. Jeśli jest zbyt duże ryzyko idę sam nje mogę na swoje genialne pomysły narażać innych. Nie powiedziałem tego Isabel bo pewnie by sie jeje to nie spodobało
-To będę niegrzeczna. Jak ty możesz to ja też
-To nie to samo- westchnąłem- nie zapominaj, że to ja tu wydaję rozkazy i to w moim interesie jest w miarę możliwości zadbać o bezpieczeństwo wszystkich tu obecnych w tym twoje, więc dopóki twoja rana będzie wyglądać źle bedziesz tu grzecznie siedzieć, a potem będziesz grzecznie wykonywać moje polecenia

<Isabel?>

Od Tobias'a CD Corinne

Uniosłem jedną brew. Interesująca dziewczyna, nie powiem. Usiadłem obok niej na ławce i bacznie się jej przyjrzałem. No cóż... Jakoś nie chciałem, żeby swoimi zachciankami zwabiła tu grupkę mutantów. Już wystarczająco ich natłukłem. Mogłoby ich w ogóle nie być.
- Rzeczy w sklepie, który pragniesz zdemolować mogą się przydać innym. - Wzruszyłem ramionami i obsunąłem się na podłogę. Ławka była bardzo niewygodna, miała połamane deski, a te które pozostały, wyginały się ze starości. Dziewczyna prychnęła.
- Jakiś ty dobroduszny. - Cisnęła kamieniem w szybę w drzwiach pewnego sklepu, która natychmiast się zbiła. Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Ona była na prawdę dziwna.
- Przebywasz ze mną na własną odpowiedzialność. - Dodała widząc moją minę. Wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia z galerii.
- Chyba już koniec zakupów. Wszystko czego potrzebuję, mam. - Rzuciłem przez ramię. - Ty mi nie chcesz powiedzieć swojego imienia, więc ja Ci powiem swoje. - Co za różnica, będzie je znała czy nie? - Tobias.
- Tobias. - Usłyszałem za sobą.

<Corinne?>

Od Isabel CD Nathaniel'a

I znów ten głupi uśmieszek mu się pojawił. Odebrałam się czochrając mu trochę już przy długie bo opadły mu na oczy. Wskoczyłam do łóżka jak małe dziecko układając się na jednej stronie łóżka. Chłopak z rozbawieniem kręci głową. Ściąga buty i skarpetki. Kładzie się powoli jakby mnie drażnił. Wzdychnęłam gdy moja głowa opadła na jego klatkę. Objął mnie ramieniem.
- Co robiłeś na zwiadzie ? - pytam odsłaniając jego umięśniony brzuch i zaczynam robić ślaczki
- Wyczyściłem jeden budynek z mutantów – zatrzymałam się w półpuchu
- Z kimś?
- Sam.
- No to ja byłam jak prosiłeś grzeczna, a ty tu sam zabijasz hordy mutantów. Nie wiesz, że ja się martwię o ciebie? Jeżeli będziesz mi tak robić to nie będę się ciebie słuchać i robić ci na złość. Jak masz to robić to chociaż z kimś – mówię cicho kontynuując wędrówkę po jego brzuchu

<Nathaniel?>

Od Tobias'a CD Helios

Spojrzałem na dziewczynę, rozbawiony. A jednak umie mówić. Zaskakująco interesuje się mutantami... Tyle że ja... Nie wiem o nich zbyt wiele.
- Cóż... Nie interesuję się zbytnio ich sposobem bycia i inne sprawy. Raczej liczy się dla mnie ich zabicie. - Zaśmiałem się, a dziewczyna usiadła obok mnie na stołku.
- Jak można je zabić? - Spytała zaciekawiona. Uniosłem jedną brew. W czym jej to pomoże? Ale dobra, nie wnikam.
- Po ciosach w ciało żyją dalej. Jeśli można nazwać to życiem. Warto rozwalić im na miazgę lub odciąć głowę, po tym od razu umierają. - Wzruszyłem ramionami. Helios pokiwała głową ze zrozumieniem. Widać, że temat naprawdę ją interesował. - Wydają się nie reagować na ból fizyczny, ale potrzebują pożywienia. Zazwyczaj wybierają na cel właśnie nas.
- Nie reagują na ból?
- Tak mi się zdaje. Nigdy nie byłem zombie, więc nie wiem czy tak jest naprawdę. Zauważyłem też, że zarażonym ludziom bieleją tęczówki. Znaczy... Nie znikają, tylko stają się bardzo blade.

<Helios?!>

Od Tobais'a CD Noronell

- Jak ty to zrobiłaś? - Szepnąłem i wskazałem na leżące na podłodze kawałki rozbitej szyby, Nawet ja, pierwszego dnia nie byłem w stanie tego zrobić. Od razu było widać, że coś się w niej zmienia. Nie była już tą samą Noronell co kiedyś.
- Nie wiem. Chodźmy. - Pociągnęła mnie za rękę. Zaparłem się, co i tak nic nie dało.
- Masz niedokończone leczenie!
- Oni mnie nie leczą. Jestem szczurem doświadczalnym. - Spojrzała mi w oczy. Zmarszczyłem lekko brwi. Słucham? Już rozumiem... Tyle badań, zastrzyki, różne substancje, przywiązanie do łóżka. Dałem się jej porwać i wróciliśmy do jaskini. Potrząsnąłem głową z niedowierzaniem. To był sen? Co to wszystko miało znaczyć? Tyle pytań, żadnej odpowiedzi. Nic nie przychodziło mi do głowy.
- Nic nie rozumiem. - Szepnąłem głównie do siebie. - To nie ma sensu. - Dziewczyna usiadła obok mnie i oparła głowę na moim ramieniu. Splotłem nasze palce.
- Ja też nie. - Przyznała. - Tęskniłam za tobą.
- Ja za tobą też. - Westchnąłem głośno.
- Prześpij się. - Spojrzała mi w oczy.
- Nie mogę. A co jak będziesz miała kolejny atak? Muszę czuwać.

<Noronell??>

Od Corinne CD Tobias'a

Muszę przestać, myślałam gorączkowo zaciągając się. Nie zamierzałam zmarnować reszty życia na paleniu czegoś, co jeszcze szybciej zafunduje mi śmierć. A chcę przeżyć, choć w tamtym momencie w to zwątpiłam.
- Pieniądze i te bezwartościowe świecidełka - podniosłam ręce obwieszone bransoletami. - Nie dają mi nic. Ale proszę, nie niszcz tej jedynej i niepowtarzalnej chwili, w której czuję, że mogę mieć wszystko od tak.
Wzruszył ramionami patrząc na drugi koniec wysokiego korytarza. Chodziłam od jednej ściany do drugiej. W sumie, nic tu nie było ciekawe. Biżuteria - nigdy się nią nie interesowałam. Pieniądze - dobrze, że je wzięłam. W nocy będzie się jak ogrzać. Hulajnoga - zawsze mogę zamachnąć się ja jakiegoś zboczonego zombie i trafić go prosto w szczękę. Kapelusz - dodaje idiotyzmu całej mojej osobie.
- Jeśli zdechnę za chwilę, to będę pławić się w luksusie do mojego ostatniego tchnienia. I nie, nie ratuj mnie.
Przerzucałam wzrok po kolei po sklepach, zaczynając od lewej strony. Moją uwagę przykuł jeden - ze sportowymi rzeczami. Ruszyłam w jego stronę słysząc charakterystyczne obijanie się o siebie błyskotek.
Zgasiłam papierosa na wejściu. Smród dymu powoli zaczął mnie odpychać. Wkroczyłam do pomieszczenia pełnego kurzu oraz ciemności. Niepewnie stawiałam kolejne kroki. Nigdy nie byłam w sklepie oferującym taki towar, więc... czas spróbować czegoś nowego.
Pierwsze na co natrafiłam, a raczej wpadłam, były pudełka z butami. Porozrzucane po całej podłodze. Ludzie radzili sobie jak mogli, cóż... Zaczęłam w nich grzebać. Nie obchodził mnie nawet rozmiar obuwia, byle bym jakieś znalazła.

Ręce powoli zaczynały mnie boleć od tylu ozdób i ciągłego szperania w pudłach. Znalazłam w sumie jedną parę do biegania. Nie były aż takie złe, więc szybko je zmieniłam. Swoje stare trampki wpakowałam do tektury. Nie mogłabym ich zostawić, przecież spędziłam w nich jedną czwartą życia.
Z głowy ściągnęłam kapelusz i rzuciłam w kąt. Wyszłam na zewnątrz. Znalazłam sobie świetne miejsce, na ławce przed wystawą dennych sukienek. Wpatrywałam się w nie marszcząc brwi. Jak kobiety mogły nosić takie coś? Brzydkie, krótkie i nie praktyczne.
- To też chcesz zabrać do grobu? - zapytał chłopak wstając.
Zdjęłam dwie bransolety z lewej ręki. Cisnęłam je prosto w szybę. Za pierwszym razem nie stało się nic, siła drugiego uderzenia lekko ruszyła szkło. Nie zważałam na nic, patrzyłam, jak wyrzucam kolejne błyskotki. W końcu mi ich zabrakło... Cóż, wszystko się kiedyś kończy.
- Mam ochotę zdemolować ten sklep - spojrzałam na hulajnogę uśmiechając się półgębkiem. - Tak, jestem niewiarygodnie dziwna i nienormalna, nie musisz wspominać.

< Tobias? XD >

Od Hilary CD Dylan'a

- Przyjaźń? - zaśmiałam się - Z tobą?
Wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem.
- Dlaczego to takie dziwne? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- W połowie dlatego, że znamy się od kilku godzin - stwierdziłam, próbując przepchnąć cielsko mutanta do otworu w ścianie - Nie znam się na zawieraniu przyjaźni, ale to wymaga chyba więcej czasu.
- Przyjaciół poznaje się w biedzie - zacytował, pomagając mi z mutantem - Raz ja uratowałem ci życie, raz ty mi. To chyba wystarczy.
- Nie jestem przekonana - odparłam. Kopnęłam ciało stwora i patrzyłam jak ląduje na ziemi. Dylan w tym czasie podszedł do mnie i uklęknął.
- Nie... - zaprotestowałam z politowaniem.
- Hilary... jak masz na nazwisko?
- Denkman - podpowiedziałam mu.
- Hilary Denkman, czy uczynisz mi zaszczyt zostania moją przyjaciółką... proszę?
- Tak, tylko nie rób już z siebie pośmiewiska. To lekko żałosne. - poradziłam mu.

<Dylan?>

Od Nathaniel'a CD Isabel

Uśmiechnąłem się lekko. Wracanie do siedziby gdy wiesz, że ktoś czeka akurat na ciebie jest o wiele przyjemniejsze
-Jest w stanie to ktoś potwierdzić?- spytałem od razu dostałem kuśkańca
-Jakbym nie była to peqniw wszyscy od razu by cię o tym poinformowali
-Możliwe, ale znam tqoje umiejętności mogłaś wymknąć się nie zauważona
-Moje słowo ci nie wystarcza?- spytała. Dotknąłem czołem jej czoła przy oakzji spoglądając jej głęboko w oczy
-Wystarczy. No już kładz się- poczochrałem ją po włosach. Musiałem ją uśpić wcześniej później miałem patrol, a z samego rana spotkanie z strategami

<Isabel?>

Od Corinne CD Dylan'a

Rzuciłam szybkie spojrzenie, jak się okazało, Dylan'owi, a potem spojrzałam na Risai.
- Wyjaśnij mi ten twój plan, albo wejdź na drzewo - zakrzyknęła z góry.
Rozejrzałam się dookoła, nadal szukając intruzów. Okolica wydawała się dosyć spokojna, mimo obecności tego dziwacznego budynku. Obeszłam drzewo szukając najniższej gałęzi. Cóż, z małpimi genami się nie urodziłam, więc bez niej nie dałabym rady wejść na górę.
- Rzucę ci linę, a ty przywiążesz Holly do pnia - spojrzałam na dziewczynkę z dołu.
Kiwnęła raz głową wyciągając dłonie. Odsunęłam się trochę w tył. Zamachnęłam się mocno i wyrzuciłam sznur ku niej. Chwyciła go pewnie. Zaczęła od poprawienia węzła na talii mojej siostry, potem powoli i dokładnie okrążyła korę z liną przy sobie.
- Masz jeszcze jakąś broń? - zapytałam szukając rękoma sztyletów za paskiem od spodni.
Pokręciła głową grzebiąc w plecaku. Holly się trochę uspokoiła, lecz co chwila krzyczała niezrozumiałe dla nas słowa i śmiała się sama z siebie. Wyglądało to trochę jak rozdwojenie jaźni, ale czy rzeczywiście mogła je mieć?
- A ty, Dylanie - zwróciłam się do chłopaka, a jego imię z trudem przeszło mi przez gardło. - Zostaniesz z nimi. Będziesz obserwował teren, chyba że najdzie cię ochota pójścia za mną.
Nie zdążył nic zrobić, bo już maszerowałam w stronę budynku. W prawej dłoni dzierżyłam sztylet. Ostrze było trochę zabrudzone zaschniętą krwią, ale nadal było ostre. Zatrzymałam się przed zaroślami, by zobaczyć, czy za mną nie lezie. Stał niczym słup soli, zapewne odprowadzając mnie wzrokiem.

Otworzyłam kopniakiem drzwi z tyłu budynku. Panowała absolutna cisza, a więc to na pewno nie była baza. Świetnie. Ile czasu jeszcze spędzę biegając po lesie z nieznajomym gościem, Risai i siostrą, która zmienia się w potwora? - ta myśl nękała mnie odkąd odeszłam od towarzystwa i podejrzewałam, że nie przestanie jeszcze przez długi czas.
Stąpałam ostrożnie po betonowej podłodze. Odłamki szkła, tynku oraz śmieci uniemożliwiały mi bezszelestny chód. Z resztą, zombie nie wyglądają na najszybsze, więc można przed nimi uciec. Gorzej z mutantami, takimi jak ta ohyda - szczurowilk.
Jak ludzie mogli wydać sobie samym karę śmierci? Po kiego grzyba chcieli ulepszać nasze mózgi? Niektórzy zostaliby takimi samymi idiotami, jakimi są teraz, ale w końcu to naukowcy. Skoro zaszli tak daleko i postanowili w jednym, zapchlonym dniu wszystko zniszczyć to... Nie ma o czym mówić. Jeżeli jakikolwiek członek tej całej ''operacji'' jeszcze żyje, to mogę przysiądź, że to ja go zabiję. Ja. Ta, która zawsze siedziała cicho i tak nagle postanowi pokazać swą jeszcze gorszą stronę.
Usłyszałam cichy szelest. A może to ja już zgłupiałam do reszty? Zatrzymałam się w miejscu. W pogotowiu miałam dwa noże, ale nawet one nie uchroniłyby mnie od ataku szczurowilka czy Bóg wie czego jeszcze. Cofnęłam się za filar opierając się o niego plecami. Czułam, jak wali mi serce i nie powiem, już dawno nie czułam takiej adrenaliny. Uśmiechnęłam się prawie niezauważalnie. To będzie słodki koniec mego dwudziestoletniego życia.

< Dylan? >

Od Isabel CD Nathaniel'a

Idę do siedziby z głupim uśmieszkiem na twarzy który nie mógł mi zejść. Nie wiadomo jakbym się starała to i tak nadal tam jest. Poliki delikatnie mnie szczypią. Zwierzaki czekają na mnie przed wejście do siedziby. Jak zwykle bawią się jak szalone. Idę do swojego pokoju z nimi bo w siedzibę albo odsypiają nocne warty albo robia inne ważne rzeczy.
Nudzę się rzucając piłką w ścianię. Juz powoli zmierzcha i Nathaniel powinien niedługo sie zjawić. Od razu na tę myśl poprawia mi sie humor. To dziwne ale nie chcę go puszczać samego na zwiady. Zaczynam się o niego bać i to jest dziwne. Chyba dlatego jak wszedł do mojego pokoju to rzuciłam mu się na szyję.
- Byłam grzeczna - mruczę mu koło uch

<Nathaniel?>

Od Dylan'a CD Hilary

Jak można być z kimś na zawsze? Codziennie budzić się ze świadomością, że ktoś kocha tylko ciebie? Zawsze być skazanym na jedną osobę? Być tak zakochanym, że nue myśleć ani nie pragnąć nikogo prócz tej jednej osoby? Tak się da w prawdziwym życiu? Nieraz słyszy się yakie historie w bajkach i księciu i ksieżniczce żyjących długo i szczęśliwie. przecież to bajki dla małych dzieci. Czy można kogoś kochać? Te i wiele podobnych pytań gnębiło mbie przz całą drogę temu też się nie odezwałem. Potem rozstaliśmy się orzy siedzibie. Wtedy mniej więcej też uznałem, że właściwe nie może być by ona się we mnie nie zakochała. Podbijanie serc to moja specjalność i ona nie będzie wyjątkiem. Przynajmniej taką miałem nadzieję. Przez jej słowa trochę zwatpiłem w soebie co całkowicie do mnie nie podobne. Ale wracając zwróciłem i poszedłem za nią. Kierowała się na zachodnie skrzydło. Poczułem zapach mutabta, ale przecież to niemożliwe by tu się wdarli, więc uznałem, że to pewnie nasze ubrania. Wszedłem do pokoju
-Hil...- przerwał em. Stanąłem oko w oko z mutantem. Ruszył na mnie chwyciłem szybko nóż gotowy do obrony nie zdążył bym sie ruszyć. Już zacząłem zamach gdy strzała przestrzeliła jego głowę. Padł martwy. Przez chwilę patrzyłem na to zdozerientowany, ale zaraz się ogarnąłem- ładny strzał- powiedziałem uśmiechając się
-Czego chcesz?- dziewczyna wyszła z ukrycia
-Chce bardzo dużo, ale może zavznijmy od tego, że uważasz, że się we mnie nie zabujasz to przynajmniej możemy sie zaprzyjaźnić

<Hilary?>

Od Hilary CD Dylan'a

- Większość, ale nie mnie - stwierdziłam - Jestem odporna na takie sztuczki.
- Jesteś pewna? - spytał z szelmowskim uśmiechem.
- Nawet nie próbuj. Jak już ci wcześniej mówiłam, to mogłoby się nieszczęśliwie skończyć. - ostrzegłam go. Miłość po prostu nie jest dla mnie.
- Dlaczego? Boisz się?
- Znam takich jak ty. Lubicie zabawy na jedną noc, bez zobowiązań. Jeśli kiedykolwiek miałabym się w kimś zakochać, to na zawsze. Właśnie dlatego z reguły się nie zakochuję. - nie odzywaliśmy się już do siebie aż do dotarcia do siedziby. Rzuciłam mu krótkie "cześć" i przyspieszyłam kroku, żeby zaszyć się w swoim ulubionym, opuszczonym skrzydle. Jednak gdy dotarłam na miejsce, okazało się ono już zajęte - przez zmutowanego, dwumetrowego szczura. Wyjęłam łuk i schowałam się za załomem skalnym, żeby zabić mutanta z ukrycia.

<Dylan?>

Od Dylan'a CD Hilary

-Jakto nie?- spytałem lekko obutzony. Pierwsza dozewczyna powiedziała, że nie wyglądam wyjątkowo- przecież...
-Normalnie. Masz coś co mnie urzecze czy nie?- wróciłem do zwykłego dla mnie uśmiechu
-Nie usłyszysz mnie piękna dopóki ci nie pozwolę za to ja usłyszę cię,  wyczuje czy zobacze prędzej niż cała ludzkość- od dozecka tak miałem jieraz od paru minut wiedziałem kto idzi, a rodzice mówili mi, że mam przewidzenia dopuki po chwili ta osoba nie stanęła nam w drzwiach. Do tego zawsze chodziłem bezgłośnie nieraz straszył em tak dziewczyny, albo wchodziłem w różne miejsca gfzie mnie być nie powinno- dodatkowo jestem sw stanie uwieść większość kobiet- nie rzebym sie przechwalał, ale od dziecka żadna mi sie nie oparła

<Hilary?>

Od Hilary CD Dylan'a

 -Mam sokole oko i dodatkowo świetnie umiem posługiwać się łukiem. Mogę przeszyć twoje gardło strzałą na wylot z odległości pięćdziesięciu metrów. I zrobię to, jeśli w tej chwili się nie odsuniesz. - ostrzegłam z wrednym uśmiechem.
- Życie z tobą musi być ciężkie - westchnął, ale się odsunął.
- Niekoniecznie, jeśli będziesz się stosował do moich poleceń - odpowiedziałam.
- No to mamy problem. Nie lubię słuchać poleceń, a tym bardziej ich wykonywać.
- Jak chcesz. Najwyżej umrzesz w jakimś "nieszczęśliwym wypadku".
- Grozisz mi? - spytał z błyskiem w oku.
- Nie. Ja tylko mówię. - odpowiedziałam.
- Czasem za dużo - dodał.
- Lepiej powiedz, czym ty będziesz mógł mnie urzec. Chociaż, powiem szczerze, że na wyjątkowego nie wyglądasz.

<Dylan?>

środa, 24 czerwca 2015

Od Dylan'a CD Hilary

-Hilary?- spytałem potrzebując potwierdzenia. Dziewczyna kiwnęła głową- tak jak w tym wierszu "Panie Hilary gdzie są moje okulary?"- uśmiechnąłem się
-Tak dokładnie- dziewczyna wydawała się niewzruszona, ale widać było, że lekko się spina
-Twoi rodzice mili niezłe poczucie humoru- poszerzyłem uśmiech. Aczkolwiek nie miałem żadnego napadu śmiechu, trochę przyzwoitości mam, czasami, minimalnie... Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami nadal udając, że ją to nie wzrusza może nie wzruszało, trudno powiedzieć. Nie potrafiłem jeszcze z niej czytać, ale trochę czasu i może się nauczę- więc Hi-la-ry- specjalnie podzieliłem to na sylaby i wypowiedziałem słodkim głosikiem
-Co?
-Jesteś wyjątkowa. Tylko z imienia czy jeszcze czymś mnie urzeczesz?- spytałem lekko ocierając się o nią ramieniem

<Hilary?>

Od Dylan'a CD Corinne

Teatralnie zrobiłem minę myśliciela
-No dobrze mogę przystać na te warunku- chwyciłem mocniej linę i zaczęliśmy wciągać. Najgorzej nie było nie raz już musiałem z większymi ciężarami sobie radzić, mniej więcej, gdy wciągana dziewczyna była w połowie odezwałem się ponownie- no to możesz się już przedstawić i je też
-Czemu ja pierwsza?
-Bo pierwszy się pytałem- pociągnąłem mocniej
-Nie ci będzie. Corinne. Wciągamy moją siostrę Holly, a na górze jest Risai- przedstawiła je jak obiecała słodkim głosikiem
-Mhm pięknie- uśmiechnąłem się zadowolony z drugiej strony zrozumiałem czemu Corinne tak zależy na uratowaniu Holly. Te rodzinne więzi przez co chwilowo odpuściłem i dziewczyna opadła o parę centymetrów od razu się poprawiłem. Risai coś krzyknęła w stylu co my wyprawiamy
-A ty?
-Dylan zawsze do usług- odwróciłem się lekko i mrugnąłem do niej- skłonił bym się, ale teraz to nie możliwe- nadal się uśmiechałem. Nie ma co się przejmować. Nawet dziewczyną, która zaraz ma się zmienić. Takie życie. Aczkolwiek jeszcze mocniej zacząłem ciągnąć. Może nadzieja Corinne nie jest bezużyteczna. Nigdy nie wiadomo. W końcu Ridai była na górze Risai pomachała nam na znak, że możemy tam też przyjść. Podeszliśmy- panie przodem

<Corinne?>

Od Nathaniel'a CD Isabel

Kąciki moich ust lekko się uniosły
-Nie za bardzo wykorzystujesz moje słabości?- spytałem pogodnie, na jej twarzy pojawił się uroczy rumieniec. Chwila  czym ja myślę? Powinienem się otrząsnąć i myśleć logicznie i zachowywać się normalnie, ale jakoś słabo mi to przy niej wychodziło i czy ja przypadkiem przed chwilą nie byłem na nią zły? Czemu moje odczucia tak szybko się zmieniają?
-Ja tylko...
-Przecież nie pozwolę ci zamarznąć- spojrzałem jej prosto w oczy- a teraz spadaj mi stąd. Masz być grzeczna i nie wychodzić poza siedzibę. Do towarzystwa masz dwa psowate- mruknąłem wspominając jej psa i wilczka
-Mhm...- odsunąłem się od niej. Za dużo czasu mi zleciało powinienem już być w terenie
-Do zobaczenia- posłałem jej jeszcze uśmiech i ruszyłem do zbrojowni. Wziąłem parę przydatnych rzeczy i uszyłem. Musiałem się zająć oczyszczeniem jednego z budynków. Przy okazji jeszcze splądrować jakąś aptekę. W końcu nigdy nie wiadomo co się może stać. 

<Isabel?>

Od Isabel CD Nathaniel'a

Wtuliłabym się w niego bardziej. Czułam się przy nim bezpiecznie. Mogłam sie wypłacać w jego ramię i wylać wszystkie żale. Trzymał mnie w.swoich stylowych objęciach głęboko oddychając. On naprawdę bardzo się o mnie troszczy, a ja dla niego nie mogę zrobić nic. Wtedy gdy zasnęłam wtulona w niego nic mi sie nie przyśniło i jemu też. Był rozbawiony gdy bawił się moimi włosami. Uśmiechał sie słodko.
- Dziś w nocy na prawdę było mi zimno. Czy jak dziś tak powiem położyłsz się że mną - pytam patrząc na niego z nadzieją w oczach

<Nathaniel?>

Od Nathaniel'a CD Isabel

Uspokoiłem oddech, może trochę przesadziłem.
-Nie musisz siedzieć w samym pokoju chodzi mi bardziej o to byś nie opuszczała siedziby, nie chcę by coś ci się stało- powiedziałem lekko skruszony, przesadziłem z wcześniejszą reakcją. Czułem, że po jej twarzy spływa łza. Tknęło mnie to bardziej niż powinno. Objąłem ją w talii przeciągając ją do siebie- Przepraszam źle to ująłem. Nie chciałem by tak to zabrzmiało- życie w stresie chyba źle na mnie wpływa

<Isabel?>

Od Noronell CD Tobias'a

Co się ze mną dzieje?
- Nora...
Usłyszałam głos chłopaka. Zdobyłam nawet ostrzejszy słuch... Słyszałam go przez grubą szybę. Kolejne łzy napłynęły mi do oczu. Nikogo tu nie było, nie wiem czemu. Może jest noc? Spojrzałam na chłopaka. Widziałam, ze jest słaby. Dziwiła mnie jedna rzecz... wirus powinien inaczej chyba mnie zmieniać... nie chcę mięsa... nie chcę ludzi zjadać... nie czuje chęcie zabijania... nie muszę oddychać, jeść czy pić aby żyć. To musiało być cos innego, ale nie wiem co. Głowa zaczynała mnie już boleć, jednak teraz skupiłam się na chłopaku. Czy on wogle coś je? Widać wyraźnie że schudł, jego twarz zbledła, źrenice zmniejszyły, miał większy zarost... Widać, ze był wyczerpany. Chciałam go przytulić, ale nie mogłam. Wstałam i podeszłam do innego meijsca, tam gdzie go nie było. Walnełam w szybę pięścią, a ta pękła. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. Podeszłam do niego. Kucnęłam i go przytuliłam.
- Chodź. Zabiorę cię stąd...
Powiedziałam po czym go namiętnie pocałowałam. Brakowało mi jego i to bardzo. Nawet jeśli go widziałam przez szybę, to i tak to nie było to samo co bycie przy nim. Wiedziałam dobrze, ze się nie zarazi. Nawet jeśli, to jestem pewna, ze nie stanie się mutantem. To musi byc coś innego i ja to wiem. Wiele razy obserwowałam mutanty i nie przypominam ich. Jednak to nie było teraz ważne. Tobias musiał wrócić do siebie.

<Tobias? Żyj!>

Od Helios CD Tobias'a

Kiwnęłam głową, witając się w ten sposób z chłopakiem. Jednocześnie bacznie obserwowałam otoczenie. Z budynku musiało być tylne wyjście, wątpiłam, żeby jedyna droga ewakuacji w razie ewentualnego zagrożenia miała być drzwiami, przez które weszłam. Dla ostrożności ciągle trzymałam broń w pogotowiu. Słowa chłopaka sprawiły, że drgnęłam, ale miałam wielką nadzieję, że tego nie zauważył. Cholerna racja, powinnam siedzieć na Wschodzie, gdzie moje badania miały większą szansę na osiągnięcie jakichkolwiek efektów. W końcu, powodzenie badań jest odwrotnie proporcjonalną do wartości szacowanego czasu, który mi pozostał, a przynajmniej jako osobę żywą. Z lekkim wahaniem uścisnęłam jego rękę, starając się przejrzeć w myślach wszystkie znane twarze ze szkolenia.
- Helios, strateg - wymamrotałam cicho, nie będąc pewną, czy mnie usłyszał.
O! Wygląda na to, że miałam rację z wejściami. Podążyłam za chłopakiem, trzymając się dwa kroki za nim. Pokój był wystarczający, nawet bardzo. Przede wszystkim - pełen wolnej przestrzeni, którą szybko zamierzałam zapełnić rzeczami potrzebnymi do kontynuowania badań. Chwilę potem znajdowaliśmy się już w jadalni, dopiero wtedy schowałam broń.
- Mówię, po prostu niezbyt dużo. - Wzruszyłam ramionami. - Skoro jesteś wojownikiem masz doświadczenie z mutantami, prawda? - spytałam z uśmiechem, wpadając na pomysł. - Co wiecie na ich temat? Prowadził tu ktokolwiek notatki, badania albo coś takiego? Chodzi mi głównie o proces rozprzestrzeniania się mutacji, zaklasyfikowanie jej do odpowiedniej grupy bodźców i... - Powiedziałam prawie na jednym wdechu, orientując się, że chłopak przypatruje mi się z wysoko podniesioną brwią. Miałam wielką nadzieję, że się nie zarumieniłam.
- Wybacz, normalnie dużo nie mówię, ale moje badania, to zupełnie inna liga, nie mogę się powstrzymać. - Nie dodałam, że zwykłam mówić do siebie, co pomagało mi się skupić, ale po wyjściu z odosobnionej pracowni na pola pełne żywych trupów potrzebowałam się od tego odzwyczaić. Powinnam zdecydowanie bardziej się pilnować

<Tobias?>

Od Isabel CD Nathaniel'a

Wzdycham i powoli schodzę na dół. Widząc go takiego spiętego i wkurzonego. Aż skręca mnie w żołądku z wyrzutów sumienia. I to wszystko przez mnie. Nie chciałam mu popsuć humoru. Tylko to siedzenie w pokoju samej jak pies z psami. Cały dzień sama, całą noc sama. Ta myśl doprowadza mnie do szaleństwa ! Gdy stoję już na ziemi czuję, że mam już szkliste oczy. On jest taki spięty, że czuję ukłucie w sercu. Rzucam mu ręce na ramiona, a twarz chowam w zagłębieniu szyi.
- Wiem, że chcesz się o mnie troszczyć i troszczysz. Ale ja tak nie umiem. Przez tyle lat musiałam sama o siebie dbać. W wieku gdy najbardziej potrzebowałam by ktoś mi powiedział co się ze mną dzieje. Byłam sama i musiałam tak żyć. Zrozum teraz gdy jestem z wami i mam siedzieć w tym pokoju całkiem sama mam wrażenie jakby znów była zagubionym dzieckiem. Zagubionym dzieckiem które płacze w nocy by ktoś je przytulił bo nic nie rozumie. Przepraszam cię. Po prostu się boję. - szepczę cichutko w jego szyję

<Nathaniel?>

Od Tobias'a CD Noronell

Co się z nią działo?! Wyrwała kajdany. Jak ona widzi bez okularów?! Ona nie może... Zacisnąłem szczękę... Ona nie może się zmienić... w mutanta. Przycisnąłem rękę do szyby, a ona zrobiła to w tym samym miejscu. Uśmiechnąłem się niepewnie. Mimo niejedzenia nic od wielu dni, wcale nie wychudła. Może... Po prostu wracała do sił? Natychmiast wróciła mi poważna mina. Oczy same mi się zamykały. Nie mogę... Już tak dalej. Minęły dwa tygodnie, a ze mnie zostały tylko skóra, kości i resztki mięśni. Kilkucentymetrowy zarost widniał na mojej twarzy. Noronell jakby dopiero to dostrzegła i zniesmaczyła się. Jak ona to zrobiła? Jak zerwała te kajdany? Nawet ja nie byłbym w stanie tego zrobić. Oparłem o szybę czoło. Po chwili ona także.

<Noronell?>

Od Noronell CD Tobias'a

Który to dzień? Eh... Żebym wiedziała przynajmniej... Jednak dzisiaj coś było nie tak. Czułam swoje przyśpieszone tętno. Swoje przyśpieszone bicie serca. Oddech był spokojny, jednak... jakby go nie było. Otworzyłam oczy. Nikogo nie było, widziałam tylko za szybą Tobias'a. Zaczęłam machać głową. Coś jakby chciało nade mną zapanować. Chłopak się podniósł. W pewnej chwili nie mogłam nabrać powietrza, ale jakbym żyła. JAkbym nie potrzebowała oddychać do życia. Zamknełam oczy. Zacisnełam pięści. To za pewne wirus. Zaczęłam z nim walczyć. Chciał ogarnąc nie tylko moje ciało, ale i mózg. Szarpałam się z ogromną siłą, dzięki czemu udało mi wyrwać łańcuchy i opadłam z łóżka na ziemię. Słyszałam jakby stukanie... Dźwięki stały się wyraźniejsze, tak samo jak obraz. Zdjęłam okulary... widziałam normalnie, a nawet i lepiej. Wstałam. Poczułam ogromną siłę. Podeszłam do lusta i przyłożyłam dłoń do szkła, gdzie była jego ręka. Czym ja się stałam... do oczu znów mi napłynęły łzy. Przgryzłam wargę. Nie wiem czy normalnie wyglądałam, ale w środku wszystko było inne.

<Tobias? Zaczyna się>

Od Tobias'a CD Noronell

Noronell wyglądała coraz lepiej. Wydawała się coraz bardziej energiczna, w przeciwieństwie do mnie. Chodziłem jak żywy trup. Dwanaście godzin warty, siedzenie przy dziewczynie, nieregularne pory jedzenia... Robiły swoje. Bałem się spojrzeć w lustro, a gdy wreszcie to zrobiłem, ujrzałem wychudzoną twarz z podkrążonymi oczami, kilkudniowy zarost. Zupełnie nie przypominało Tobiasa. To nie mógł być on. Potrząsnąłem głową i wróciłem pod salę dziewczyny. Uśmiechnąłem się do niej pokrzepiająco. To ona teraz miała ciężko. Ciągłe badania, zastrzyki... To było coś strasznego. Usiadłem przed szybą i przyglądałem się jej. Zauważyłem też, że powoli traci ochotę do życia. Wpatrywała się to we mnie, to w sufit. Spuściłem głowę i przeczesałem włosy. Moja warga krwawiła od ciągłego gryzienia.

<Noronell?>

Od Noronell CD Tobias'a

Super. Nie myślałam, ze skończę jako szczur doświadczalny. Czyli mam być mutantem... ale ja nie mogę. Ja chcę być z Tobiasem. Kocham go. Dobrze to wiem. Nigdy nie czułam tego uczucia przy kimś innym. Ale co ja teraz zrobię? Bałam się i to strasznie...
Drugiego dnia miałam jakieś badania. Wstrzyknęli mi coś, po czym zrobili mi rendgen. Czułam się jakby coraz silniejsza, ale dziksza... nie... tak jakbym mogła przenosić góry, nawet dosłownie. Widziałam Tobiasa za ścianą. Można powiedzieć, ze porozumiewaliśmy się wzrokiem...
Każdego dnia robili mi coraz więcej badań. Nie obchodziło mnie to co mi robią. Tęskniłam za chłopakiem. Całkowicie strach mnie opuścił, bo wiedziałam, ze jest tu bezpieczny, jednak to nie to samo uczucie, niż przy nim byłam...
Nie wiem który to dzień. Przestałam się orientować. Byłam strasznie głodna, a przez badania nie mogłam nic jeść, ani pić. Każdego dnia miałam serię jakiś badań. Czułam się silniejsza, mocniejsza, żywsza... Czy to są skutki zakażenia? Zamiany w mutanta?

<Tobias?>

Od Nathaniel'a CD Isabel

Zmarszczyłem brwi. Nie ma mowy by mi się postawiła
-Złaź już!- mój dobry humor nagle odleciał- Jeśli tego nie zrobisz nie myśl, że nie iminie cię kara. Gorsza niż siedzenie w pokoju. Pamiętaj, że jestem do tego zdolny- powiedziałem nadal panując nad swoim głosem. Nadal sprawiałem wrażenie obojętnego chociaż w moim głosem był rozkaz, którego nie można olać
-Jeśli nie będę musiała siedzieć w pokoju
-Jeśli w tej sekundzie nie zejdziesz to znajdę ci coś gorszego niż siedzenie w pokoju

<Isabel?>

Od Tobias'a CD Noronell

Walnąłem z całej siły w szkło oddzielające mnie od Noronell. Było bardzo grube. Dziewczyna spojrzała na mnie wzrokiem "Wszystko dobrze, nie martw się", ale łzy na jej policzkach sugerowały co innego. Wartę mam dopiero za godzinę. Noronell leżała przykuta do łóżka, ale przestała się już wyrywać. To nie sugerowało nic dobrego. Złapałem za ramię wychodzącego z sali Nathaniela, który właśnie zaczął zdejmować fartuch.
- Co z nią? - spytałem, starając się powiedzieć to jak najspokojniejszym głosem.
- Czemu miałbym Ci to powiedzieć? - Odpowiedział pytaniem i wyrwał swoją rękę. Spuściłem wzrok i ścisnąłem usta w cienką linię. Nathaniel westchnął.
- Ma większe skażenie niż powinna. Powinieneś się odświeżyć i odkazić rany, bo ją dotykałeś. - nie zaczekał na odpowiedź i odszedł.

<Noronell?>

Od Isabel CD Nathaniel'a

Patrzę na niego zdumiona.
- I myślisz że ja dam ci sie o tak zamknąć? - on chyba oszalał
- Nie masz żadnego wyboru. Inaczej cie zaniosę cie tam siła - szepcze mi do ucha. Drań jeden! Ja mam ślęczeć tam sama, a on będzie latał i zabijał mutanty! I gdzie tu jest równość ja sie pytam?
- A teraz choć grzeczne - mówi pewnie obejmując mnie mocno w talii. Idziemy kawałek, rozluźnił swój uścisk pewny ze pójdę spokojnie. Nie ma takich ze mną. Zaczęłam go łaskotać po brzuchu. Nie wiedziałam że ma ale postanowiłam zaryzykować. Tarza się po ziemi jak szalony. Podnoszę sie szybko póki czas. Wdrapuje się na pierwsze wysokie drzewo i wchodzę jak najwyżej.
- Isabel złaź natychmiast! - Krzyczy trochę wkurzony
- Nie! Nie będę sama tam siedzieć i się nudzić!

<Nathaniel?>

OD Noronell CD Tobias'a

Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w... lochach? Co ja tu robię?! Od razu poczułam dużą siłę, jakbym była nieśmiertelna. Próbowałam wstać, ale moja noga była przykuta łąńcuchem do ściany, tak samo jak obydwie ręce.
- Wypuście mnie!
Krzyknęłam. Zaczęłam się szarpać. Po dwóch minutach przyszedł do mnie Nathaniel.
- Co ja tu robię?! Wypuście mnie!
Krzyknełam nadal się szarpiąc. Jego twarz była bardzo spokojna.
- Nie szarp się. To i tak nic nie da.
- Co tu robię?!
Powtórzyłam pytanie. Znowu poczułam strach...
- Twój organizm jest bardziej skażony niż normalnie. Za pewne zamienisz się w mutanta. Dzięki tobie i obserwacjom, naukowcy dowiedzą się czegos więcej o wirusie i możliwe, ze wszystkich uratujemy.
Wytłumaczył.
- Że jak?! Mam być szczorem laboratoryjnym?!
Nie mogłam się uspokoić. Do oczu napływały mi pomału łzy. Nie odpowiedział.
- Chce się zobaczyć z Tobiasem.
Powiedziałam już spokojnie.
- To nie możliwe. Skażenie mogło by i go dotknąć.
Pokręcił głową, po czym wyszedł.
- Czekaj! Wypuśćcie mnie!
Krzyknełam, ale tym razem przez łzy. Osunełam się na ziemię. Koszmarnie się bałam. Co się teraz stanie?

<Tobias?>

Od Tobias'a D Noronell

Usiadłem ciężko na stołku, postawionym na przeciwko pustego krzesła. Nathaniel stał przy oknie i spoglądał gdzieś w dal.
- Miałem Cię za odpowiedzialnego, Tobiasie. - Westchnął i usiadł na przeciwko mnie. Twarz miał zmęczoną, ale schludną. Widać, że po akcji się odświeżył.
- Bo taki jestem. - Burknąłem.
- I grozisz pielęgniarce, która pomaga innym? - Uniósł brwi.
- Ona nie chciała pomóc Noronell. - Szepnąłem.
- A Noronell jest ponad? Jest lepsza niż inni umierający? - Pozostawiłem to pytanie bez odpowiedzi. Dla mnie tak. - Nic innego nie mam Ci do powiedzenia. Gdyby pielęgniarka zginęła, pociągnęło by to za sobą konsekwencje. Zginęłoby wielu chorych i umierających. - Wskazał na mnie palcem. - Nie pozostawię tego bez kary. Przez miesiąc nocne i dzienne warty, czyli w sumie 12 godzin dziennie pracy. - Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Nie wyrobię. - Pokręciłem głową.
- Wyrobisz. To Zachód. Przyzwyczajaj się. - zagwizdał, a ci sami goście, wyprowadzili mnie. - Zaczynasz od dzisiejszej nocy. - Krzyknął jeszcze. Ujrzałem za szybą Noronell. Była cała blada, widać że przed chwilą straciła przytomność. Ujrzała mnie, miała zmęczony wzrok. Chciałem wejść, jednak drogę zagrodził mi lekarz.
- Silne prawdopodobieństwo zarażenia. Zakaz wstępu.

<Noronell?>