środa, 1 lipca 2015

Od Corinne CD Dylan'a

Przerażały mnie dwie rzeczy.
Jedna: kości. Ile już tam leżały? Kto je tam zostawił? Kim byli ci ludzie? Jak umarli? Wyobrażałam sobie ich, jak byli obdzierani ze skóry, jak ich torturowano metodami niczym ze średniowiecza.
Druga: bliskość innej osoby. Nie byłam jedną z tych dziewczyn, które chciały się miziać przy każdej lepszej okazji. Każde najmniejsze muśnięcie ręki o moje ciało przyprawiało mnie o dreszcze i chwilowy paraliż. To idiotyczne uczucie towarzyszyło również wtedy, gdy leżałam na Dylanie. Było to dziełem przypadku, jasne, ale czułam wstyd i zażenowanie sobą.
Z takimi "wadami" daleko nie zajdę...
- Nic nie będzie dobrze, rozumiesz? - rzuciłam mu na tyle krótkie spojrzenie, by się nie zorientował, że na niego patrzyłam. - Może i stąd wyjdziemy, ale nic nie będzie takie samo... - to wszystko pewnie będzie mnie prześladować w nocy. W sumie, to nic takiego, ale wolałabym spać spokojnie, gdy jesteśmy poza bazą. Czym ja się martwiłam? Została mi Risai, która na pewno spróbuje mi pomóc.
Przerzuciłam wzrok z kości na Dylana. Wpatrywał się we mnie uparcie. Stał też bliżej. Pokręciłam głową powoli ją zwieszając. To wszystko mnie zaczęło przerastać. Holly, Risai, Dylan. Do czasu zależało mi tylko na dziewczynach, bo one były mi najbliższe. Teraz... Wplątałam w tą całą sytuację chłopaka, którego znalazłam przypadkowo i czułam się za niego odpowiedzialna.
- Chodźmy - wyszeptałam ruszając przodem.
Wkroczyliśmy do korytarza, podobnego jak na górze. Był jednak jaśniejszy, ponieważ paliły się lampy naftowe po bokach. Był długi, w oddali żółte koła zlewały się w jedność. Panowała cisza. Czasem gruz chrzęścił nam pod butami. Bałam się i to bardzo, ale starałam się zachować kamienną twarz i pozostać niewzruszona, lecz nie wiem czy mi się to udawało. Łudziłam się, że byłam wspaniałą aktorką.
Dotarły do nas krzyki. Przystanęłam patrząc przez ramię na Dylana. Wrzask był jednorazowy, ale tak donośny, że wydawało się, że ktoś lub coś jest kilkanaście metrów dalej. Kolejny dziwny dźwięk. Jakby ktoś jeździł paznokciami po tablicy. Wyprostowałam się czują ciarki na plecach. Czekałam na ruch chłopaka. Nie potrafiłam podejmować rozsądnych decyzji mając przed oczyma wydarzenia dzisiejszego dnia.

<Dylan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz