piątek, 31 lipca 2015

OD Victorii

Wstałam rano by pobiegać.Ubrałam się itp.Wyszłam na dwór było zimno opatuliłam się lepiej bluzą.Pobiegam w kierunku lasu.Miałam przy sobie łuk,strzały i nóż.Nie rozstaje się z tym nigdy.Po kilku minutach biegłam obok jeziora.Postanowiłam że przyjdę tu potem by popływać.Od niedawna stało się to moim hobby ale nie miałam na to za dużo czasu często chodziłam zabijać mutanty.Biegłam tak planując sobie dzień gdy zobaczyłam jak jakiś chłopak broni się przed mutantami.Ruszyłam szybko do niego strzelając przy tym strzałami.Powaliłam kilka zombi.Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
-Walcz.-powiedziałam tylko.Chłopak zaczął walczyć dobrze mu szło.Zabiliśmy mutanty.
-Nie ma za co-powiedziałam do niego.Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
-Żebyś się nie zdziwiła że ci podziękuje.-powiedział.
-Hey uratowałam ci życie a ty nawet nie podziękujesz?-zapytałam.
-Nie uratowałaś mi życia umiem się obronić nie musiałaś mi pomagać.-powiedział do mnie.
-Lubisz być bezczelny?-zapytałam.
-Skąd wiedziałaś?-zapytał się lekko się uśmiechając.
-Bo miałam podobne dzieciństwo ale ja nie jestem aż taka od poznania nowej osoby,nie znasz mnie więc nie powinieneś się tak zachowywać chyba że niedawno uwolniłeś się od swojego dzieciństwa.Ale wiesz wyglądasz na takiego który nie zna życia od kilku minut więc myślałam że poradziłeś sobie ze swoim dzieciństwem ale widać się myliłam.Chciałam ci pomóc ale widać że nie potrzebna c jest pomoc przecież nikt nie potrzebuje pomocy.-powiedziałam i pobiegłam nad jezioro.Wskoczyłam do wody.Nie obchodziło mnie że będę miała mokre ubrania byłam wkurzona.Nagle usłyszałam że ktoś stoi na lądzie odwróciłam się i ujrzałam tego chłopaka. Wywróciłam oczami. Odpłynęłam jak najdalej.

<William?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz