środa, 15 lipca 2015

Od Corinne

Panował wszechobecny mrok. Maszerowałam pewnym krokiem przed siebie, cały czas wodząc lewą dłonią po szorstkiej i zimnej ścianie. W dłoni dzierżyłam pistolet, który  niewiadomych przyczyn, leżał obok mnie. Co chwilę ściskałam go, by się upewnić, że tam jest. Korytarz, czy też tunel, stawał się coraz to mniejszy. Klaustrofobii nie miałam, lecz całe pomieszczenie mnie przerażało. Co było na końcu? A jeśli... a jeśli wcale go nie było?
Krzyk. Najpierw jeden, gardłowy. Potem drugi, piskliwy. Ręce od razu powędrowały do uszu, próbując zakryć je przed wrzaskiem. Nie zatrzymywałam się mimo to, przyśpieszałam.
- Corinne - szept dotarł do mnie jako echo, które nałożyło się na siebie.
Przystanęłam prostując się i spuszczając luźno ręce. Daleko przede mną pojawił się jasny punkt. Stawał się coraz to większy. W końcu zaczął przypominać kulę o kolorze zachodzącego słońca. Zmrużyłam oczy próbując dostrzec cokolwiek w kształcie. Rozwarłam szeroko powieki, co nie było pomysłem godnym polecenia. Kula wydawała się być bardzo blisko mnie. Wyciągnęłam więc w jej stronę lewą rękę. Nic nie poczułam.
- Corinne - głos wydawał się być ogległy, jakby za mną.
Odwróciłam się instynktownie, nie spodziewając się, co nastąpi. Wybuch. Prawa ściana rozerwała się na strzępy, jakby była z papieru. Odrzuciło mnie na betonową podłogę. Wylądowałam na plecach, jednocześnie uderzając potylicą w twardą posadzkę.

Obudziłam się gwałtownie z krzykiem. Byłam oblana potem, włosy miałam posklejane. Wymacałam chropowatą ścianę po lewej stronie, następnie łóżko. Byłam w bazie. To był tylko sen. W sumie, to nawet nie wiem czego było się bać. Zero zombie, zero ohydnych twarzy, zero krwi. Możliwe, że strach spowodowany był dalszymi wydarzeniami, których nie pamiętałam. Wolałam nie wnikać w swoje koszmary, które nawiedzały mnie co noc.
Po raz pierwszy w życiu chciałam, żeby był ktoś taki, kto będzie w stanie mnie uspokoić, zostać przy mnie, otulić ramionami. Nie marzyłam o związku na całe życie. Wystarczyła mi zwykła przyjaźń, o którą teraz trudno. Przynajmniej w moim przypadku.
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Podniosłam się do pozycji siedzącej i odwróciłam głową w stronę dźwięku.
- Wszystko okay? - zapytała szeptem nieznana mi osoba.
Wpatrywałam się w jaśniejszy pasek, który pojawił się na regale z książkami. Mój gość pozostał na zewnątrz, nawet nie wychylił się, by zobaczyć, co ze mną.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz