czwartek, 25 czerwca 2015

Od Corinne CD Tobias'a

Muszę przestać, myślałam gorączkowo zaciągając się. Nie zamierzałam zmarnować reszty życia na paleniu czegoś, co jeszcze szybciej zafunduje mi śmierć. A chcę przeżyć, choć w tamtym momencie w to zwątpiłam.
- Pieniądze i te bezwartościowe świecidełka - podniosłam ręce obwieszone bransoletami. - Nie dają mi nic. Ale proszę, nie niszcz tej jedynej i niepowtarzalnej chwili, w której czuję, że mogę mieć wszystko od tak.
Wzruszył ramionami patrząc na drugi koniec wysokiego korytarza. Chodziłam od jednej ściany do drugiej. W sumie, nic tu nie było ciekawe. Biżuteria - nigdy się nią nie interesowałam. Pieniądze - dobrze, że je wzięłam. W nocy będzie się jak ogrzać. Hulajnoga - zawsze mogę zamachnąć się ja jakiegoś zboczonego zombie i trafić go prosto w szczękę. Kapelusz - dodaje idiotyzmu całej mojej osobie.
- Jeśli zdechnę za chwilę, to będę pławić się w luksusie do mojego ostatniego tchnienia. I nie, nie ratuj mnie.
Przerzucałam wzrok po kolei po sklepach, zaczynając od lewej strony. Moją uwagę przykuł jeden - ze sportowymi rzeczami. Ruszyłam w jego stronę słysząc charakterystyczne obijanie się o siebie błyskotek.
Zgasiłam papierosa na wejściu. Smród dymu powoli zaczął mnie odpychać. Wkroczyłam do pomieszczenia pełnego kurzu oraz ciemności. Niepewnie stawiałam kolejne kroki. Nigdy nie byłam w sklepie oferującym taki towar, więc... czas spróbować czegoś nowego.
Pierwsze na co natrafiłam, a raczej wpadłam, były pudełka z butami. Porozrzucane po całej podłodze. Ludzie radzili sobie jak mogli, cóż... Zaczęłam w nich grzebać. Nie obchodził mnie nawet rozmiar obuwia, byle bym jakieś znalazła.

Ręce powoli zaczynały mnie boleć od tylu ozdób i ciągłego szperania w pudłach. Znalazłam w sumie jedną parę do biegania. Nie były aż takie złe, więc szybko je zmieniłam. Swoje stare trampki wpakowałam do tektury. Nie mogłabym ich zostawić, przecież spędziłam w nich jedną czwartą życia.
Z głowy ściągnęłam kapelusz i rzuciłam w kąt. Wyszłam na zewnątrz. Znalazłam sobie świetne miejsce, na ławce przed wystawą dennych sukienek. Wpatrywałam się w nie marszcząc brwi. Jak kobiety mogły nosić takie coś? Brzydkie, krótkie i nie praktyczne.
- To też chcesz zabrać do grobu? - zapytał chłopak wstając.
Zdjęłam dwie bransolety z lewej ręki. Cisnęłam je prosto w szybę. Za pierwszym razem nie stało się nic, siła drugiego uderzenia lekko ruszyła szkło. Nie zważałam na nic, patrzyłam, jak wyrzucam kolejne błyskotki. W końcu mi ich zabrakło... Cóż, wszystko się kiedyś kończy.
- Mam ochotę zdemolować ten sklep - spojrzałam na hulajnogę uśmiechając się półgębkiem. - Tak, jestem niewiarygodnie dziwna i nienormalna, nie musisz wspominać.

< Tobias? XD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz