- O matko... - Jęknęłam, zasłaniając twarz dłońmi.
- Chodźcie szybko, póki jeszcze ich nie ma - ponagliła nas Lena. Po kolei zaczęliśmy wychodzić na zewnątrz. Zamrugałam parę razy, by przegonić ciemne plamki sprzed oczu. - Dobra. Musimy być w miarę cicho. Zombiaki mają świetny słuch - ostrzegła nas blondynka, rozglądając się co chwilę dookoła. Dla ostrożności nałożyłam strzałę na cięciwę łuku, trzymanego w dłoni.
- Gdzie idziemy? - Spytał Dean, bawiąc się trzymanym w dłoni nożem.
- Do nocy mamy spokój. - Zaczęła Lena. - Póki co możemy iść do głównej siedziby.
- Tak po prostu? - Zdziwił się Diego.
- One i tak nie wychodzą w dzień - zauważyłam cicho. - A nie ma co pchać kija w mrowisko. Martwy nic nie pomożesz - odchrząknęłam, wzrokiem przeczesując okolicę.
- Czy z wami nie miało być jeszcze jakiejś dziewczyny? Wasza dwójka tu zostaje - Zarządziła Przywódczyni, wskazując na mnie i Deana. - Jak już przyjdzie, macie kierować się na wschód. Cały czas.
- Okej - westchnął chłopak. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Po chwili zostaliśmy sami.
<Dean?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz