- Idź za mną i trzymaj tępo. - rzuciłam przez ramię i zaczęłam iść - Po zmroku jest ich tu więcej, a do naszej siedziby jeszcze długa droga.- dodałam. Facet nie był zadowolony z tego, że mu rozkazuje, ale nie skomentował tego.
- Ty też jesteś z Zachodniej? - zapytał mnie.
- Jak widać... - odparłam sucho.
Szliśmy w milczeniu. Cisza mi odpowiadała, ponieważ mogłam się skupić bardziej na obserwowaniu otoczenia. Nasłuchiwałam uważnie, czy gdzieś w oddali nie czai się mutant.
- Jak się nazywasz? - to zdanie wyrwało mnie z rozmyśleń.
- A ty? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Jestem Tobias..
- Brawo geniuszu. - mruknęłam.
- Jesteś wredna.
- Staram się.
- Nie przedstawisz się? - zapytał ponownie o moje imię.
- Nie. Zgadnij. - mruknęłam
- Może by tak podpowiedź. - zaproponował.
- Ech... no dobra, kojarzysz może bajkę "Mała Syrenka"?
- Ariel...? - zapytał Tobias.
- Jednak jesteś bystrzejszy niż myślałam. - westchnęłam - Z moich ust to jak komplement. Nie jesteś może strategiem? - dodałam po chwili.
- Nie. - odparł.
- W takim razie? - dopytywałam.
- Teraz ty zgadnij.
Westchnęłam i dokładnie przyjrzałam się Tobiasowi. Wysoki mężczyzna, dobrze zbudowany. Na ciele wiele drobnych blizn i całe mnóstwo siniaków i drobnych ran. To musi być...
- Wojownik. - stwierdziłam z przekonaniem - To też dobrze, potrzebuję takich jak ty.
- Och, a zdawałoby się, że nikogo nie potrzebujesz.
- Do walki. Idziesz na pierwszy ogień. No wiesz... mięso armatnie. - uśmiechnęłam się słodko w jego stronę.
Rozmowa się urwała. Szliśmy dalej.
- A co jest w tych pudłach? - zagadnął ponownie Tobias
- Pułapki.
- Na kogo?
Usłyszałam obleśny zduszony charkot i bełkotliwe słowa.
- Na to co zaraz zobaczysz. Mam nadzieję, że nie jadłeś dziś obiadu. Trochę się zabawimy.
Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, odłożyłam pudla i wyjęłam nóż. Zza opuszczonego baru wyłoniły się...
<Tobias?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz