sobota, 20 czerwca 2015

Od Corinne CD Tobias'a

Jeszcze zanim ci durni naukowcy zniszczyli nam świat, byłam nałogowym palaczem i teraz się tego wstydzę. Ale cóż... Chęć spróbowania ponownie była silniejsza ode mnie.
- Siedzimy w tym razem - mruknęłam odgarniając butem potłuczone szkło.
Zasiadłam na twardym betonie gdzie kiedyś, prawdopodobnie, pracowali ludzie. Nadal nie mogę pojąć, jak mogło dojść do tego. Ludzie zniszczyli ludzi...
Wyciągnęłam nogi przed siebie. Wszystkie moje kości zaczęły strzelać.
- Ty go zabiłeś? - zapytałam wskazując głową na ciało leżące w kącie pomieszczenia.
To był facet, mniej więcej po pięćdziesiątce. Miał niebieski krawat i garnitur. Trochę gruby, ale nie za bardzo. To mógł być szef kobiet i mężczyzn, którzy co dzień spędzali tutaj osiem godzin. Ile ich było? Dziesiątki? Setki?
- Nie - odparł po chwili ciszy.
Rzuciłam mu szybkie spojrzenie. Wydawał się nie wzruszony tym, że jesteśmy z Zachodu. Zachodu, który jest bardziej podatny na zarażenia.
- Nie przeraża cię to? - spytałam wpatrując się w wieżowce przed nami. Nie odpowiedział, więc ciągnęłam dalej: - Ryzyko, które wynika z obijania się na jednym z pięter biurowca, który w każdym momencie może przestać istnieć?
- Bez ryzyka nie ma zabawy - odparł.
Byłam dziś wyjątkowo gadatliwa. Dlaczego? Może się lekko zmieniłam, może potrzebowałam czegoś więcej niż ciszy.
Zgasiłam swojego papierosa. Skoczyłam na równe nogi i otrzepałam spodnie. Nie ma to jak chodzić bez przerwy w tym samym ubraniu... Podeszłam wolno do krawędzi, gdzie kiedyś pewnie było okno. Przede mną rozciągał się na betonową pustynię. Wszędzie powalone budynki, niektóre jeszcze się jakoś trzymały. Samochody zostawione w pośpiechu na środku dróg, nadal działająca sygnalizacja. I to wszystko po horyzont. Przez chwilę sądziłam, że to jest piękne. Potem jednak do mojej głowy wrócił obraz ogromnego szczurowilka, brak jakiejkolwiek działającej technologii i spanikowane twarze sąsiadów
Ludzie niszczą ludzi.
- Jest jeszcze gdzieś jakieś życie, które przetrwało? - pytanie skierowałam bardziej do siebie. - Które nigdy nie widziało na własne oczy zombie, mutantów i doszczętnie zniszczonych miejscowości?
- Wszystko jest możliwe - mruknął.
Spojrzałam na niego przez ramię. Był wyraźnie znudzony. Nie tylko rozmową. Wszystkim. Naukowcami, zwierzętami, którym zmieniono kod DNA, chorobom, na jakie narażony jest Zachód. Pokręciłam głową z grymasem niezadowolenia.
- Los nigdy nam nie sprzyja - wyszeptałam wpatrując się w dal.

< Tobias? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz