poniedziałek, 8 czerwca 2015

Od Hush CD Dean'a

- I nie nazywaj mnie księżniczką - poprosiłam, rozglądając się. - Idziemy dookoła? 
- Chyba nie mamy wyjścia - westchnął Dean, zakładając buty. Ruszyliśmy w drogę. 
- Myślisz, że jest bardzo duże? 
- Nie wygląda na takie. Ale na pewno stracimy trochę czasu. O ile przeżyjemy... - Dodał po cichu pod nosem. 
- Damy radę - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego. Zawsze dawałam, więc teraz też dam. 
- W to też nie wątpię - lekko przechylił głowę. Nagle stanął. - Też to słyszysz?- Zaczęłam nasłuchiwać. Z oddali dobiegało coś jakby szczekanie psów, połączone z innym,. dziwnym dźwiękiem. Zaklęłam pod nosem, biegnąc przed siebie. Chłopak po chwili do mnie dołączył 
- Jak myślisz? Mutus czy Giant? - Wysapałam, przeskakując nad jakimś pniem. 
- Mutus - Odparł, wyprzedzając mnie odrobinę. Mimo że biegliśmy w lesie, ziemia była miejscami śliska. Straciłam równowagę, potykając się o jakiś kamień. Upadłam, jednak po chwili zerwałam się z ziemi, uciekając dalej. - Wszystko okej?
- Potknęłam się - wyjaśniłam, wycierając dłonie o spodnie. - Moim zdaniem to Giant. 
- Robimy zakład? - Spytał nonszalancko, przystając i wyciągając dłoń w moją stronę. Zawahałam się tylko na chwilę. Też się zatrzymałam, klepiąc w jego rękę. 
- O co? - Nałożyłam strzałę na cięciwę. 
- To się jeszcze zobaczy - wzruszył ramionami, wyjmując nóż. Kroki zbliżały się. Słychać było trzask pękającego pod naciskiem zwierzęcia drewna. Spomiędzy drzew wyskoczył wielki doberman, z dwoma rzędami ostrych zębów i długim językiem. Jedna strzała utkwiła w jego nodze a druga w potężnej piersi. To chyba jednak go nie powstrzymało. Zawył głośno i rzucił się na naszą dwójkę. Zobaczyłam tylko masywny ogon z pozlepianą sierścią, lecący w moją stronę. Nie zdążyłam nic zrobić. Poczułam uderzenie i poleciałam na drzewo. Tył głowy eksplodował bólem. Jęknąłem głucho, łapiąc się za bolące miejsce. Dean jakoś sobie z nim radził. Cięcia były szybkie, ale nie za głębokie. Chwiejnie uniosłam się na nogi, wyjmując nóż
- Raz się żyje - szepnęłam, wskakując mu na plecy. Chwyciłam się mocno nogami, wbijając ostrze w głowę zwierzęcia. Zeskoczyłam, zanim zwalił się na ziemię. Spojrzałam na Dean'a, uśmiechając się lekko. 
- To było głupie - westchnęłam, łapiąc się za głowę. - Chodźmy już.
***
Po przyjściu do siedziby głównej, zostałam od razu skierowana do prowizorycznego skrzydła szpitalnego. Na szczęście nie stało mi się nic strasznego. Jedynie mocne obicie. Jakaś dziewczyna założyła mi opatrunek. W między czasie dowiedziałam się, że drugi chłopak, który z nami przyszedł - Diego, nie żyje. Dopadły go zombie. W drodze do pokoju natknęłam się na Dean'a. 
- Jak głowa? - Spytał. 
- Nie jest źle. Nic mi nie będzie - uśmiechnęłam się. - To co z zakładem?

<Dean?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz