sobota, 6 czerwca 2015

Od Leny "Historia"

Co pamiętam z dzieciństwa ? ... broń, nauczycieli i brata. Co pamiętam z wieku nastoletniego ? broń, nauczycieli, brata i Nathaniela... 
Od najmłodszych lat byłam szkolona, szkolona i jeszcze raz szkolona. Czułam się kochana w połowie przez rodziców a w połowie przez broń. Zaczęłam uczyć się władać się bronią w wieku trzech lat. Nie wysypiałam się... brat całą noc beczał, a nie wiadomo o jak wczesnej porze zaczynały się lekcje. Moje życie prawie niczym się nie różniło od innych. Szkoła... a raczej jakiś tunel wspólny, nauczycieli było chyba trzech i to koniec... ojciec mi mało opowiadał co się stało. Mój ojciec nigdy na mnie nie znalazł czasu... chyba że miałam się pochwalić jak to dobrze mi idzie...  Około dwunastego roku życia... zaczęłam brać te treningi na poważnie... miałam nadzieje że zdam ostateczny egzamin na przywódce. Nathaniel... szczerze się dziwię że został drugim przywódcą. Nasze stosunki od początku były zimne.  Może dlatego go zapamiętałam... wszyscy inni brali te lekcje albo zbyt powierzanie abo zbyt na luzie. Mojego brata też szkolono, ale ojciec miał plan... i to na korzyść Arona nie moją... zawsze wiedziałam że go bardziej kocha... Plan ojca czy się okazał dobrym planem ? hmm... Drugi przywódca był nam bliski. Ojciec zawsze chwalił się przed nim że ma wspaniałego syna. Dotykało mnie to bo Aronowi szło gorzej niż mi on to olewał... lekcje z nożami go interesowały...  Pięć lat później matka odeszła... ale wcześniej opowiedziała mi co się działo... co dokładnie i dla czego... Nie mogła tych informacji dusić w sobie... pomyślałam o Natahanielu... Czemu o nim ? Instynkt ? Może... kilka dni później... jak zwykle pokłóciliśmy się o coś... wiedziałam że to odpowiedzi moment... po lekcjach nie chętnie poszłam za nim... niestety skapnął się... jest dość bystry ( nie wieżę że to przyznaję ). Coś tam powiedział i czekał aż na niego nawrzeszczę... uśmiechnęłam się i opowiedziałam mu to co mi matka.. jego reakcja była niezbyt zaskakująca powiedział " czemu mi to mówisz ? " czy coś w tym stylu... kolejne lata minęły na nauce, kłótniach z Nathanilem i udawaniu że wszystko gra. Kiedy nadszedł dzień egzaminu byłam tak zestresowana i nie wiadomo jak... pewnie ojciec się do tego przyczynił ale zostałam przywódca... Przez chyba kolejny rok szkolono mnie na niego... i niestety musiałam przez ten rok spotykać się częściej z Nathanielem... Ojciec mówił że Arona też wyśle... tak chyba jak wszystko będzie już zrobione... kilka dni przed naszą  "akcją"  okazało się że Aron nie jedzie... ( nie spodziewałam się tego wtedy ). Po dwóch dniach wiedziałam kilka rzeczy... o tym kto gdzie i kiedy będzie dostarczał pożywienie... potem że coś wspomnieli o broni. A na sam koniec ojciec powiedział swoją mowę którą pisał kilka dni... Jest coś czego nie zapomnę do końca życia... z czasu wyjścia na powierzchnię... jakieś zmutowane postacie wyglądające okropnie, miasto w opłakanym stanie a nawet nie w stanie tak strasznym... Spojrzałam na Nathaniela
- Musimy przeżyć żeby uratować to co tu jest - szepnęłam
- Musimy... - chwyciłam łuk w dłoń i pobiegłam w stronę wschodu. Wydawało się okropnie... ale podobna ta strona jest łatwiejsza... to nie było tak że nie myślałam o Nathanielu... myślałam czy sobie radzi... czy żyje... jak mu idzie. I wtedy uświadomiłam sobie że przebiegłam całą wschodnią część miasta... zobaczyłam budynek nie wydał się nie bezpieczny... Gdy weszłam do niego okazał się roić od zombie i zmutowanych zwierząt... pozabijałam większość... niektóre o dziwo uciekły... a co najdziwniejsze... gdy je wygnałam i sprawdzałam piwnice itd. Natknęłam się na człowieka... normalnego... jak przeżył to piekło ? Kobieta spojrzała na mnie...
- Ackles... jesteś nadzieją... - te słowa odbijały się od pustej przestrzeni
- Skąd... ? - zapytałam ale kobieta wstała i poszła przed siebie... miała z siedemdziesiąt lat a chodziła... szybko... zwinnie... uroczo... jak kobieta młoda...
- ...Jest nas więcej... - powiedziała i zniknęła w gdzieś... poszłam za nią ale  nie dorównałam jej tempu... widziałam jej zarys jak wchodzi do lasu...
~~ Chce umrzeć.. - w myślach odbijały mi się te słowa
- Nie... ona idzie dalej... ostrzec innych... powiadomić... pomóc w taki sposób jaki może... Wchodząc na strych zobaczyłam coś ohydnego zombiego który zjadał drugiego zombiego... chciałam haftować... Zombie miał jedną rękę odgryzioną... żółte oczy, zjedzone wargi... nadgryzione ucho... Walkę z nim przegrywałam gdyby nie zaskoczenie... gdyby nie staruszka... miała piękny nóż... białą rękojeść z wygrawerowanym kwiatem oraz ostrze tak ostre że pod ziemią nikt takiego  nie miał... zombie leżał na podłodze okazując ostatnie oznaki życia...Kobieta przekręciła nóż zombie zawyło i padło... Chwilę zastanawiałam się czy kobieta sama nie jest jakimś rodzajem zombie... ale nie... zbyt... naturalna była... fakt że jakoś nie naturalnie się poruszała ale... i wtedy uświadomiłam sobie że jestem sam...
Zobaczyłam notatnik... może był tej kobiety może kogoś innego... ale przez większość nocy jak było bezpiecznie czytałam urywki... wiedziałam już że są dwa rodzaje zombie... dwa rodzaje zmutowanych zwierząt... że są ludzie którzy wspomagają i że są... handlarze z którymi nie nawiązujesz prawie żadnego kontaktu pojawiają się nie wiadomo skąd... ale zawsze o tej samej porze... gdy słońce wychylało się zza horyzontu pomyślałam :  Co jeśli nikt nie dotrze... co z Nathanielem... co to za przeklęta kobieta ? 
Zadawałam sobie pytania...Tego dnia dnia musiałam wrócić po ludzi z mojej frakcji... kiedy dotarłam na miejsce nie było Nathaniela... strach zjadał mnie od środka... Po chwili przed moimi oczami przeleciał strzała...złapałam ją... Nathaniel poznał mnie chyba właśnie po tym bo nie strzelał więcej... koło mnie otworzył się właz. Nathaniel stał po stronie Zachodniej włazu a ja Wschodniej. Przywitał wychodzących w  piekle... i z tym się zgadzam...  powiedziałam co wiedziałam... a wiedziałam mało... i to zbyt mało... Czułam że jest coś co wiedzą wszyscy oprócz nas... to się okaże... czy przeżyjemy... też się okaże... czy kiedykolwiek zaznamy życia z przed około trzydziestu lat ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz