poniedziałek, 8 czerwca 2015

Od Ariel CD Nathaniel'a

Nathaniel kazał mi "pobawić się" w przywódcę. Nie wiem skąd mu do głowy przyszedł ten pomysł. Byłam przekonana, że wobec mnie stosuje zasadę ograniczonego zaufania. Moja praca nie była zbyt męcząca; mamy dobrych ludzi. Są bystrzy i szybko wszystko łapią - nie tak jak te tępe łosie ze szkolenia- więc moje zadanie ograniczało się tylko do zwracania im od czasu do czasu uwagę na jakąś nieprawidłowość. Stwierdziłam też, że będziemy zmuszeni walczyć wszyscy i potrzebujemy też strażnika. 
Usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju, ale nie przejęłam się tym. Podniosłam na krótko wzrok - Nathaniel przyszedł skontrolować moją pracę. Właśnie podnosiłam się od stołu, gdy usłyszałam:
- A tu...? - usłyszałam męski głos.
Chłopak wskazywał palcem na mapę pochyliłam się nad nią i westchnęłam. Miałam serdecznie dość wszystkiego. Zaczęłam nanosić małe poprawki, żeby wszystko było jasne i czytelne. Zajęło mi to chwilę. Widząc pytający wzrok chłopaka zapytałam:
- Czego chcesz? - przesiąknięty słodyczą głos wydobył się z mojego gardła.
- Dalej mi nie powiedziałaś... - urwał widząc mój morderczy wzrok.
- Trzeba było patrzeć uważnie. 
Westchnęłam i zaczęłam powoli i dokładnie objaśniać mu wszystko.
- ...a tu jest pułapka. Zapamiętaj jej położenie, bo prawdopodobnie sam w nią wleziesz. - warknęłam gniewnym aczkolwiek spokojnym głosem.
Podniosłam głowę w poszukiwaniu Nathaniel'a, ale ten już wyszedł.
- Świetnie... - warknęłam pod nosem - Czy ktoś jeszcze czegoś nie wie, nie rozumie albo nie jest pewny? 
Wszyscy w milczeniu pokręcili głowami. 
- Świetnie. Jak ktoś będzie chciał, by PONOWNIE mu wszystko wytłumaczyć proszę zgłosić się do kochanego dowódcy.., ewentualnie do mnie. - powiedziałam na wydechu - A tera najlepiej zejdźcie mi z oczu! - warknęłam. 
Nie byli zadowoleni, że muszą się słuchać kogoś młodszego od siebie, ale to ich problem. Mój problem to to, że nie wiem gdzie poszedł Nathaniel, a nie mamy strażników. Ktoś chwilowo musi objąć to stanowisko.
Wybiegłam z budynku. Przeklęty Nathaniel musiał wybrać się w teren. Choć nie dziwię mu się - też chciałabym się stąd wybrać. Chodziłam po mieście w poszukiwaniu chłopaka. Jak człowiek mógł tak się zapaść pod ziemię?
Kiedy usłyszałam kroki niedaleko stacji benzynowej wyciągnęłam nóż. Przy zombie łukiem dużo nie zdziałam. Zaczęłam czaić się za budynkiem. Nie pomyliłam się - ktoś tam chodził. Przyczaiłam się z wyciągniętym nożem, gotowa do walki lecz rozpoznałam postać Nathaniela. Schowałam nóż.
- Wybacz, że zawracam ci du... głowę, Arcyksiążę, podczas teko jakże ważnego zadania, ale... - urwałam widząc trzy krzywo kroczące w naszym kierunku postacie - Czas się zabawić... - mruknęłam pod nosem wyciągając nóż gotowa do ataku. Na mojej twarzy pojawił się rzadki gość - uśmiech.

Nathaniel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz