piątek, 12 czerwca 2015

Od Dean'a CD Hush


Kilkaset metrów dalej dotarliśmy do miejsca, które pachniało zgnilizną i nieświeżym mięsem. Od razu domyśliliśmy się że znaleźliśmy miejsce, którego szukaliśmy. Coś było jednak nie tak. Miało tu się roić od zombie a jak na razie byliśmy tylko we dwoje. Gdy znaleźliśmy się przy wejściu znaleźliśmy ciała trzech osób. Nie był to przyjemny widok. Jedna dziewczyna miała jedynie pół twarzy i nie posiadała żadnych kończyć. Reszta ciał wyglądała jeszcze gorzej. Ich wnętrzności były wszędzie.
-Zabije tych sku*wysynów -zdenerwowałem się i odblokowałem pistolet szykując się do natychmiastowego wystrzału.
-Nie możemy ich zabijać -przypomniała mi Hush.
-Mam to gdzieś. Zasługują na śmierć.
-Musimy się stosować albo to my poniesiemy karę.
Nagle zza drzewa wyjrzał jeden z zombie. Z ust ciekła mu krew, jego skóra była całkowicie blada. Wgapiał się na nas swoimi czarnymi ślepiami uśmiechając się na swój własny sposób.
-Nie podchodź bo strzelę -zagroziłem.
To nie odstraszyło trupa i kontynuował zmniejszanie odległości między nami. Nie zamierzałem mu jednak na to pozwolić. Strzeliłem mu w kolanu powalając go na ziemię. Oparł sie jedną dłonią o ziemię i tym razem patrzył na mnie już nie jak posiłek a zagrożenie. Wiedział że nie zawaham się i go zabiję.
-Dean?!
-Nie zabiłem go.
Nie o to chodzi-powiedziała biorąc głęboki wdech.-Spójrz do tyłu.
Odwróciłem się. Za nami znajdował się cały orszak umarlaków. Za pierwszym razem na liczyłem 20 jednak Hush szepnęła mi na ucho liczbę 34.
Jest ich 34 na nas dwoje. Musieli o tym wiedzieć. Wysłali nas na misję samobójczą.
-To nie przypomina mi ciasta - powiedziałem.
-Musimy znaleźć inny sposób. Na mapie jest zaznaczony bunkier. Jeśli się pośpieszymy może uda nam się przeżyć.
-Nie łatwiej ich po prostu zabić?
-Ich jest o wiele więcej. Po za tym pamiętaj żadnego zabijania.
-W takim razie prowadź księżniczko -uśmiechnąłem się lekko. Nie schowałem jednak pistoletu gdyż byłem pewny że może się jeszcze przydać. Nie będę ryzykował.
Zaczęliśmy biec przed siebie, a oni za nami. Na nasze szczęście oboje byliśmy w dobrej formie więc poruszaliśmy się o wiele szybciej o zombie. Gdy dotarliśmy do metalowego otworu mocno pociągnąłem przekręcając zawór w prawo. Hush wskoczyła pierwsza a ja za nią. Zamknąłem klapę by nikt inny się nie dostał.
-Nigdy więcej mnie tak nie nazywaj -usłyszałem głos dziewczyny,

Hush? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz