wtorek, 9 czerwca 2015

Od Dean'a CD Hush

Gdy dotarliśmy na miejsce pierwsze co zrobiłem to zaprowadzenie Hush do kogoś kto mógłby opatrzyć jej głowę. Podczas gdy jakaś młoda dziewczyna zakładała opatrunek odwiedził nas jeden ze strażników. Powiedział ze Diego został zaatakowany przez zombie. Natomiast nasza przywódczyni czeka na nas w sali głównej by omówić szczegóły. Teraz najprawdopodobniej przydzielą nam jakieś stanowisko. Pamiętam jak przed wyjściem wypełnialiśmy dokumenty lecz składały się one z tak wielu kartek iż jedynie podpisałem się na każdej nie czytając tekstu. W miejscu gdzie trzeba było rozwinąć swoją wypowiedź pozostawiałem puste. Mimo to znalazłem się tutaj. Zostawiłem na chwilę Hush samą i ruszyłem w stronę łazienki. Przeszedłem przez długi korytarz, na którego końcu znajdował się mały pokój. Wszedłem do środka zamykając drzwi. Było tu wszystko co niezbędne: umywalka ze zardzewiałym kranem i w jedym miejscy zbite lustro. Strażnik oznajmił że później zabierze nas do oficjalnych toalet gdzie znajduje sie prysznic i będziemy mogli się odświerzyć. Odkręciłem kran i zmoczyłem dłonie w zimnej wodzie. Po chwili zmieniła swój kolor na jasno czerwony. Chciałem zmyć krew tych stworzeń zanim dotknę czegokolwiek. Gdy wróciłem okazało się że Hush jest w bardzo dobrym stanie. Zapytałem jak się czuje i uzyskałem zadawalającą odpowiedź.
-Co z zakładem? -spytała. -Wygrałeś.
-Narazie wystarczy mi że jesteś cała.
-Jesteś pewien?
-Nie martw się to czego pragnę moze niedługo stać się rzeczywistością.
-Tak? -uniosła jedną brew. -A co to takiego?
-Chętnie zjadłbym kawałek ciasta -uśmiechnąłem się lekko. 
Gdy dotarlismy do głównej sali przywitała nas Lena. Stała wyprostowana patrząc to na mnie to na Hush. 
-Wiem że słyszeliście co się stało z moim towarzyszem. Wam jednak udało się dotrzeć z czego bardzo się cieszę. Nie możecie tu jednak zostać. 
-Dlaczego?-spytałem krzyżując ramiona. Nie podobało mi się to. Czegoś od nas chciała jednak dopiero co przyszliśmy, Hush została zraniona i zasługiwaliśmy na odrobinę przerwy. Z każdą chwilą czuję że wyście z podziemi nie było najlepszym rozwiązaniem. Racja, nie nawidziłem ich ale zombiaki nie wydają się o wiele milsze.
-Potrzebuje was na zewnątrz. Wielu jeszcze nie dotarło a okazało się że niektórzy z Wise Zombie zajmują tereny tuż przy wyjściu. Za każdym razem gdy przybędzie ktoś nowy zostanie zaatakowany i najprawdopodobniej zjedzony. Nie możemy sobie na to pozwolić. 
-I co mamy ich po prostu zabić?
-Nie dokońca. Musicie sprawić by opuściły tamto miejsce. Zabijanie jest dozwolone jednak wolałabym byście obyli się bez strzelania.
-Nie mam zamiaru strzelać z łuku -powiedziałem. Nigdy nie wychodziło mi to najlepiej. Nie potrafiłem strzelić bezbłędnie w sam środek. Strzały najczęsciej trafiały okręgi otaczające i znajdujące się blisko lecz nie dostatecznie.
-Nie, oferujemy broń palną. Danny da ci najlepsze karabiny jakimi dysponujemy. Ciebie natomiast -zwróciła się do Hush -wyposażymy w profesjonalny łuk. Przedmioty te są do wzrotu i nie należą do was.
Spojrzała się na mnie. Już pierwszego dnia gdy dostałem ostrze do ręki na jego rękojeści wygrawerowałem swoje inicjały. Od tej pory zawsze mam go przy sobie. 
-Czemu nie możemy ich po prostu zabić?-spytała dziewczyna.
-To nie powinno was interesować. A teraz wykonać.

Hush? c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz