-Co z zakładem? -spytała. -Wygrałeś.
-Narazie wystarczy mi że jesteś cała.
-Jesteś pewien?
-Nie martw się to czego pragnę moze niedługo stać się rzeczywistością.
-Tak? -uniosła jedną brew. -A co to takiego?
-Chętnie zjadłbym kawałek ciasta -uśmiechnąłem się lekko.
Gdy dotarlismy do głównej sali przywitała nas Lena. Stała wyprostowana patrząc to na mnie to na Hush.
-Wiem że słyszeliście co się stało z moim towarzyszem. Wam jednak udało się dotrzeć z czego bardzo się cieszę. Nie możecie tu jednak zostać.
-Dlaczego?-spytałem krzyżując ramiona. Nie podobało mi się to. Czegoś od nas chciała jednak dopiero co przyszliśmy, Hush została zraniona i zasługiwaliśmy na odrobinę przerwy. Z każdą chwilą czuję że wyście z podziemi nie było najlepszym rozwiązaniem. Racja, nie nawidziłem ich ale zombiaki nie wydają się o wiele milsze.
-Potrzebuje was na zewnątrz. Wielu jeszcze nie dotarło a okazało się że niektórzy z Wise Zombie zajmują tereny tuż przy wyjściu. Za każdym razem gdy przybędzie ktoś nowy zostanie zaatakowany i najprawdopodobniej zjedzony. Nie możemy sobie na to pozwolić.
-I co mamy ich po prostu zabić?
-Nie dokońca. Musicie sprawić by opuściły tamto miejsce. Zabijanie jest dozwolone jednak wolałabym byście obyli się bez strzelania.
-Nie mam zamiaru strzelać z łuku -powiedziałem. Nigdy nie wychodziło mi to najlepiej. Nie potrafiłem strzelić bezbłędnie w sam środek. Strzały najczęsciej trafiały okręgi otaczające i znajdujące się blisko lecz nie dostatecznie.
-Nie, oferujemy broń palną. Danny da ci najlepsze karabiny jakimi dysponujemy. Ciebie natomiast -zwróciła się do Hush -wyposażymy w profesjonalny łuk. Przedmioty te są do wzrotu i nie należą do was.
Spojrzała się na mnie. Już pierwszego dnia gdy dostałem ostrze do ręki na jego rękojeści wygrawerowałem swoje inicjały. Od tej pory zawsze mam go przy sobie.
-Czemu nie możemy ich po prostu zabić?-spytała dziewczyna.
-To nie powinno was interesować. A teraz wykonać.
Hush? c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz