wtorek, 9 czerwca 2015

Od Huch CD Dean'a

Wyszliśmy we dwójkę na korytarz. 
- To bez sensu - mruknęłam, poprawiając bandaż. - Mamy się pozbyć zombie, ale teraz nie możemy ich zabijać - prychnęłam. - Ukrywają coś przed nami - westchnęłam, zaplatając ręce na piersi. - Póki co będziesz mógł zjeść co najwyżej ciasto z zombie.
- Chyba sobie odpuszczę - odparł ze smutkiem. Spojrzałam na niego kątem oka, uśmiechając się. Dałam mu lekkiego kuksańca w bok. 
- Nie smuć się. Upiekę ci ciasto, jak tylko będę mogła. Dobra. Teraz tylko pytanie, gdzie jest ten cały Danny. - Stanęłam na środku skrzyżowania dwóch korytarzy. Naszą rozmowę najwyraźniej podsłuchał przechodzący obok chłopak. 
- Danny? Musicie wejść piętro wyżej. Ma ostatni pokój po prawej - wyjaśnił i ruszył dalej. Spojrzeliśmy po sobie. Wzruszyłam ramionami, wchodząc po schodach. Dotarliśmy do końca korytarza. 
- Błagam. Niech będzie normalny - szepnęłam błagalnie, chwytając za klamkę. - Nie chcę żadnych świrów od broni. Normalny człowiek... - Otworzyłam drzwi. W środku panował niezły syf. Wszędzie walały się kartony i broń. Pełno broni. Powietrze było ciężkie, przesycone smrodem papierosów.
- Kim jesteście? - Spytał wysoki blondyn z przepaską na oku. W kącie ust trzymał ćmika, który tlił się jasnoczerwonym żarem. - Lena was przysłała?
- Tak - odpowiedział Dean, wchodząc głębiej do pomieszczenia. 
- Cho*era by ją trafiła - zaśmiał się. - W sumie coś o was wspominała. Dla ciebie miało być to... - z jednej z wielu stert na podłodze, wyciągnął kaburę z bronią. Wyciągnął srebrny pistolet. - Tu ładujesz, naciągasz i strzelasz - pocisk uderzył pół metra od mojej twarzy. Odskoczyłam, potykając się o jakieś pudło. 
- Porąbało cię człowieku?! - Zawołaliśmy jednocześnie. Poczułam jak kąciki ust mimowolnie unoszą mi się do góry. 
- Przecież widzę gdzie strzelam - prychnął, sięgając po łuk. - To dla ciebie. Łap. Gdzieś tam powinny leżeć strzały - machnął w kierunku kolejnej sterty za drzwiami. Po chwili poszukiwań odnalazłam kołczan. W tym czasie Dean kłó... dyskutował o czymś z Dannym. Nagle blondyn zaśmiał się głośno.
- Karabin ostatni raz na oczy widziałem przed wybuchem. Spiep*zajcie dzieciaki, bo się wku*rwię. - Warknął, gasząc papierosa o ścianę. 
- Przyjemniaczek - mruknęłam, kiedy tylko zamknęły się za nami drzwi. - I szaleniec. 
- Wariat - dodał Dean, chowając broń. Mimo otaczających nas ciemności, wyszliśmy z budynku. Jęknęłam, patrząc w stronę jeziora. 
- Ktoś nam zajumał łódkę - wskazałam na pusty brzeg. - Znowu czeka nas droga dookoła. 
- Nauczę cię pływać. Nie wiem kiedy, ale nauczę - westchnął Dean, pocierając skronie. - Ryzykujemy latarki czy idziemy na ślepo?
- Wolę iść po ciemku niż natrafić na coś pokroju tamtego dobermana - odparłam, idąc w stronę drzew. Czekała nas długa wędrówka. 
***
W drodze do miasta zaatakował nas tylko wielki pająk, z którym bez problemu sobie poradziliśmy. Zaczynało świtać, kiedy weszliśmy między pierwsze budynki. Przed nami pojawiła się grupa zombie. 
- Te możemy zabić co nie? - Spytałam, naciągając łuk. 
- Była mowa tylko o tych przy wejściu - odpowiedział Dean z uśmiechem, wyciągając swoją broń. Kilka minut później wszystkie leżały trupem. Tym razem dosłownie. 
- Myślisz, że pozwolą nam na chwilę zejść pod ziemię? - Spytałam, wyszarpując strzały z łbów zombie. Były najwyraźniej wykonane z lepszego materiału, bo wyglądały na nienaruszone. - Dałabym się pokroić za kubek herbaty lub kawy. A ty za ciasto - mrugnęłam do niego, nie kryjąc uśmiechu. - Pomyśleć, że dopiero wczoraj sami stamtąd wyszliśmy...

Dean? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz