Spojrzałam na dziewczynę..
- Jaką ? - zapytałam, nie miałam pojęcia po czym można się spodziewać po ludziach którzy prze żyli tę katastrofę... kobieta zaczęła mówić podobne rzeczy jakie przeczytałam w notesie więc nie zaskoczyło mnie to jakoś specjalnie. Po opowiedzeniu oddaliła się też była dość szybka ale to można było wytłumaczyć młodością
- Chodź... zobaczymy co się dzieje tam - wskazałam kierunek... było to miejsce gdzie miasto stykało się z lasem więc przeważają tam mutanty... na powitanie kilku z nich po psuło mi nastrój... Moje strzały wbijały się w czaszki, serca oraz inne miejsca na ciałach mutantów. Lizzie radziła sobie nie gorzej. Pozabijałyśmy większą część... inne nie podchodziły do nas więc miałyśmy chwilę oddechu
- Co do tej dziewczyny... - zaczęłam ale Lizzie mi przerwała
- No właśnie o co jej chodził ?
- Chodziło o innych ludzi i mutanty... ale z tego co sama rozumiem w tym mieście jest ktoś kto może nas wspomóc nie tylko słowami ale i czynami...
Lizzie ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz