poniedziałek, 8 czerwca 2015

Od Lilith

Kolejny dzień, kolejna walka o przeżycie, czyli dzień jak co dzień. Wstałam dość wcześnie, przebrałam się, zjadłam lekkie śniadanie, szybki prysznic i mogłam już ruszać na salę treningową. Po drodze widziałam kilka osób, każdy z nas miał określony cel. Nie zaczepialiśmy siebie nawzajem. Zajście zajęło mi dosłownie chwilę, bardzo cieszyłam się z tego powodu, że mieszkam tak blisko. Otworzyłam drzwi, sala była pusta. Lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, od razu zaczęłam się rozciągać i ćwiczyć. Kilka godzin później wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam długą gorącą kąpiel, zjadłam jakiś obiad i przebrałam się w czyste ciuchy. Włosy spięłam w luźny warkocz. Zabrałam ze sobą nóż i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
Kilka chwil później znalazłam się na zewnątrz. Nie śpieszyłam się nigdzie, szłam bez celu przed siebie. W myślach zaczęły przewijać się wspomnienia, najpierw te miłe z czasem coraz gorsze i gorsze. Szybko zaczęłam je od siebie odganiać, na darmo. W mojej głowie słyszałam słowa Aarona.
"Spier*alaj. Zrozum to w końcu! Jesteś małą morderczynią! Nie kochałem Cię nigdy. Nienawidziłem Cię!" Cały czas napierał na mnie głos mojego ojca. Zacisnęłam pięści i zaczęłam biec, biec jak najszybciej. Chciałam zostawić je za sobą jak najdalej. Nie chciałam ich więcej słyszeć.
Zrobiłam dość duże koło, zatrzymałam się na skraju lasu. Usiadłam na trawie i zaczęłam obserwować naszą siedzibę. Z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej, a ja nie miałam najmniejszego zamiaru się ruszać nigdzie. Zaczęłam myśleć o swojej przyszłości. Na ziemię sprowadził mnie szelest. Błyskawicznie się podniosłam, złapałam nóż i przyjęłam pozycję. Wiedziałam jedno, to jest przyjaciel albo wróg. Czekałam cierpliwie, nie wykonywałam, żadnych zbędnych ruchów. Z każdym krokiem szelest był głośniejszy a cień zmienił się w sylwetkę. Jak się okazało był to był chłopak, miał na sobie kaptur. Wokół panowała już noc.
-Kim jesteś? - Warknęłam.

<Tobias?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz