sobota, 13 czerwca 2015

Od Nathaniel'a CD Catherine

Chyba nieźle ją wkurzyłem. Byłem zażenowany, ale odżuciłem to od siebie. Trudno. Nie jestem tutaj po to bym wszystkim pasował. Byłen przyzwyczajony di tego, że mnie nie lubią. Uspokoiłem oddech. Patrzyłem jak dziewczyna i reszta znika w mieście. Czyli jednak będę znusozny zrobić to sam. Wziąłem swoje wyposażenie i również ruszyłem do miasta. Tylko zamiast zająć sie placem pełnym zwyczajnych mutantów ruszyłem do jednego z magazynów. Przez ulice poruszał em się niezauważony. W końcu dotarłem przed swój cel. Wszedłem oknem bo wejście drzwiami było zbyt ryzykowne. Moim oczom ukazało się nieduża powierzchnia wolna. Było dość dużo porozwalanych skrzyń. Poruszałem się między nimi bezgłośnie. Szedłem w kierunku środka. To było najbardziej prawdopodobne miejsce. Szedłem tutaj tylko przez wiadomości od zwiadowcy. Byłem już chyba w połowie gdy usłyszałem kroki. Musiałem się skryć powoli szedłem do tyłu. Obserwując i tył i przód. Nagle w coś walnął em. Rozległ się głos choćby kota. Rozejrzał me się wszędzie. Kroki już biegły na mnie z zakrętu wyłoniły się dwa Wise. A za mną dosłownie pojawił się kot. Pewnie miał umiejętności znikania. Chwyciłem łuk i strzeliłen w jednoego z Wise. Strzała przebiła mu klatkę piersiową, ale nie zrobiła na nim większego wrażenia
-Prosze proszę człowiek- zaśmiał się głos miał dziwny po każdym słowie słuchał było jakby echp- właśnie byłem głodny. A ty Qui?- drugi wydał dźwięk jakny zachwytu, ale najwidoczniej nie potrafił mówić. Nie czekając dłużej rzycili się na mnie do byłem noża i zaczęła się masakra.
~~
Ile czasu minęło? Nie wiem. Wiem tylko, że wszystkie siedem mutantu leżą nie żywe. Skąd się wzięło cztery dodatkowe? Przyleciały sobie by im pomóc. Jeśli kiedykolwiek byłem zadowolony przez zabicie Durable czy Giantaczy też uważałem, że są silne byłem głupi. A co ze mną? Chyba żyję. Jak długo? Nie wiem. Miałem rozciętą nogę i ranę na klatce piersiowej oraz rana po dzgnięciu moim nożem który na chwilę mi wyrwali w brzuchu. Do tego byłem poodzierany, poibijany i wymiotowałem czymś co mieszało się z krwią. Ale to nic gorsze było to, że mnie ugryzł. Podniosłem się z wielkim trudem. Musiałem z tąd wyjść zanim ktośkeszcze przyleci, albo sam zmienie się w mutanta. Doczołgałem ssię do wyjścia. Potem jakoś się podniosłem. Coś było nie tak z moim wzrokiem. Widziałem wszystko jakby było rozmazane raz bardziej raz mniem wszystko się kręciło. Znów zwymiotowałem. Potem ruszyłemem. Prawie od razu dopadły mnie te słabsze mutanty. Walczyłem. Zabiłem parę, ale ich było za wiele. Dotarłem  nie wiem gfzie. Otoczyli mnie. Czyli tak skończę. Wtedy pojawiła się jakaś postać. Dopiero po głosie rozpoznał em ją. Mówiła coś o podziękowaniu
-Zostaw mnie- zdołałem tylko powiedzieć. Nie mamy medyka. Jestesn stracony . Coś chyba powiedziała, ale straciłem przytomność

<Catherine?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz