środa, 24 czerwca 2015

Od Tobias'a CD Noronell

- Poniekąd twoja. - Usiadłem na ziemi i bliżej przyjrzałem się fiolce. Była w połowie wypełniona jakimś drobnym pyłem.
- Słucham? - Oburzyła się. To było nawet zabawne.
- No, dałaś mi to do ręki. Już Ci mówiłem. Ze mną jak z dzieckiem. - Zaśmiałem się i schowałem fiolkę do kieszeni. Może się przydać na jutro.
- O której i kiedy jest ta akcja? - Spytała ni stąd, ni z owąd.
- W ogóle nie słuchałaś? - Pokręciła głową.
- Wyłączyłam się, gdy facet powiedział, że Zachód odwala całą brudną robotę.
- Acha. Jutro w południe. Mamy być godzinę wcześniej w siedzibie. - Wstałem i pochwyciłem jeszcze kilka pojemniczków.
- Co ty robisz?
- Na jutro mogą się przydać.
- Nie sądzę aby Nathaniel chciał rozwalić bazę wojskową, tylko ją zdobyć.
- Racja. A te proszki usypiające? - Pokręciła głową.
- Unoszą się w tym miejscu w powietrzu jeszcze przez jakiś czas. Wszystkich pousypiasz. - Westchnąłem z zażenowaniem.
- A już się chciałem pochwalić nowymi cackami. - Noronell zaśmiała się i zmierzwiła mi włosy, które po chwili przeczesałem. Objąłem ją ramieniem i ruszyliśmy w stronę jaskini. Było około osiemnastej, a Słońce nadal grzało. Chyba nigdy się nim nie nacieszę. Wreszcie, po tylu latach, zobaczyłem je ponownie, i nie zamierzam już go stracić. Nie zamierzam umrzeć na tej akcji. Nie tylko dla słońca, ale i Noronell. Wracaliśmy powoli, bez słowa. Było już ciemno, gdy dotarliśmy do jaskini. Przeciągnąłem się i położyłem na ziemi. Dziś chyba sobie odpuszczę oglądanie gwiazd. Dziewczyna położyła się obok mnie. Przyciągnąłem ją do piersi i błyskawicznie zasnąłem.
~~~~~~~~~~~
Obudziłem się, gdy było już zupełnie jasno. Cholerka jasna. Ciekawe która godzina. Słońce jeszcze nie sięgnęło zenitu. Potrząsnąłem dziewczyną i założyłem nowe Nike i koszulkę z jankesów.
- Chyba zaraz jedenasta! - Powiedziałem, a ona natychmiast się zerwała. Niebawem byliśmy już w siedzibie. Zebrał się niezły tłumek. Nathaniel stał na jego czele. Rozdzieliliśmy się, gdyż ja szedłem frontem, a ona zachodem. Niechętnie puściłem jej rękę. Uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco i dołączyła do swojej grupy.
- Widzisz ją? - Szepnęła do mnie jakaś dziewczyna wskazując Noronell. Zmarszczyłem brwi i pokiwałem głową. - To straszna samotniczka, ale podobno znalazła sobie faceta. - Zaśmiałem się w duchu. A to niespodzianka.
- Doprawdy? - Skomentowałem.
- Podobno ma na imię Tobias i jest nowy.
- Och, cóż za nowina. - Udałem zdziwienie.
- Słyszałam, że jest... Przystojny. A ona nawet do siedziby nie zagląda.
- Ooo. A to niespodzianka. - Uśmiechnąłem się. Widzę, że plotki roznoszą się szybciej niżeli ja je znam.
- Och, gdzie moje maniery. Jestem Patricia. - Wyciągnęła do mnie dłoń, którą niepewnie ścisnąłem.
- Miło mi. Tobias DeCole. - Dziewczyna stanęła jak wryta i zarumieniła się, po czym odwróciła głowę. Zaśmiałem się i spojrzałem z powrotem na Nathaniela. A jednak ludzie tutaj nie interesują się tylko własnymi sprawami.
- Cisza! - Krzyknął Nathaniel. - Zachodni idą za Leną, ci z frontu, za mną, a wschodni za Isaakiem. Grupa asekurująca jest już rozstawiona, broń dostaniecie po drodze. - Klasnął i ruszył w kierunku drzwi. Spojrzałem na Noronell, która również mi się przyglądała. Nie wytrzymałem i podbiegłem do niej.
- To co? - Zaczęła. - Widzimy się po wszystkim? - Kiwnąłem głową ze smutkiem. Chwyciłem jej głowę i namiętnie ją pocałowałem.
- Chodź zakochańcu! Idziemy na front! - Krzyknął ktoś z przodu i pociągnął mnie za koszulkę.

<Noronell? Moja wena czasem mnie zaskakuje. O.O>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz